Promień nadziei
21/01/2020Zdarzyło się naprawdę
31/01/2020Prawdopodobnie każdy chciałby mieć zdrowe, szczere i bliskie relacje z innymi osobami. Jest to ważny aspekt naszego, społecznego życia. Dorosłe Dzieci Alkoholików bardzo tego pragną. Mają jednakże z tym liczne problemy. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.
Najbardziej oczywistym powodem jest pewien model relacji wyniesiony z domu, przejęty od rodziców. Zazwyczaj ten schemat nie był do końca właściwy i zdrowy. Bazując na tym czego nauczyły się od rodziców nie mają właściwego punktu odniesienia do budowania normalnych, zdrowych i bliskich relacji z innymi osobami. Nie zaobserwowali właściwych mechanizmów nawiązywania, tworzenia i umacniania bliskich kontaktów.
Gdy przyjrzymy się bliżej relacjom w rodzinie DDA możemy zauważyć dużą zmienność wielu uczuć, w tym miłości, której małe dziecko czy nawet te w wieku młodzieńczym tak bardzo potrzebuje. Dziecko w takiej rodzinie przeżywa „wahania miłosne”. Raz czuje się kochane, otoczone bliskością i opieką, a po chwili sytuacja diametralnie odwraca się i czuje się niekochane. Zbędne. Miłość nagle z byle powodu wyparowuje.
Doświadczyłem takiej niespójności w relacji rodzic – dziecko.
W relacji z mamą nie miałem takich wahań. Miłość mojej mamy była duża i stała. Nie miałem wątpliwości, co do szczerości jej uczuć do mnie. Charakteryzowała się bezwarunkowością. Z tatą było różnie. A przynajmniej tak ja to odczuwałem. To była miłość bardziej warunkowa. Choć tata nigdy mi nie powiedział, że kocha mnie za coś, to czasem miałem wrażenie, że kochał mnie mocniej, gdy przynosiłem dobre stopnie. W sytuacjach kiedy mógł się mną w jakiś sposób pochwalić, za to że jestem zdrowy, wysportowany czy zaradny, itd. Słów Kocham Cię synu nie nadużywał. Był bardzo oszczędny, a wręcz skąpy w emocjonalnym wyrażaniu swoich uczuć.
Taka zmienność przeszkadza. Raz czujesz się kochany, a raz nie. Lęk przed porzuceniem, odrzuceniem jest przecież trudny do zniesienia w dłuższym okresie. Nawet jeśli lęk ten nie jest permanentny i bardzo mocny, to z pewnością jest uciążliwy. Przeszkadza.
Strach przed porzuceniem jest przeszkodą w tworzeniu związku.
Mając takie doświadczenie budowanie bliskich relacji wydaje się procesem skomplikowanym. I brak wiedzy na temat budowania stabilnego, trwałego, zdrowego czy bliskiego związku z drugą osobą na pewno nie pomaga.
Myślę, że to również w moim życiu było obecne. W dorosłym życiu tego uczyłem się od zera. Na własnych błędach. Nie miałem właściwego wzorca. I nie maiłem też na kim się wzorować, ani zapytać – jak budować właściwą relację?
Każda relacja wymaga jednocześnie „dawania” i „brania”, a także rozwiązywania rozmaitych problemów. Tych drobnych i bardzo trudnych. Ciągle pojawiają się nieporozumienia, niedomówienia albo złość i gniew i z tymi wyzwaniami trzeba sobie radzić. Wśród dorosłych dzieci alkoholików nawet drobne nieporumienienia, małe „problemiki” potrafią w bardzo krótkim czasie urosnąć do dużych rozmiarów, nierzadko przesadzonych. Ma to na pewno związek z lękiem przed porzuceniem. On pojawiał się jako ważniejszy problem nad rozwiązaniem tego zaistniałego nieporozumienia czy konfliktu. Strach przed porzuceniem przesłania realia, staje się pierwszorzędny.
Z takimi stanami w życiu miałem czasem do czynienia. Starałem się radzić sobie z tym na własny sposób. Nie lubiłem kłótni, ani omawiania takich kwestii. Odkładałem to i kumulowałem w sobie negatywne uczucia licząc, że czas jakoś to umniejszy, okryje zapomnieniem i rozwiąże. Czasem się udawało, a czasem nie. A gdy się nie udawało bywało bardzo trudno. Nie lubię, gdy ktoś jest na mnie zły. Ma jakieś uwagi czy pretensje. To dla mnie ciężkie. Zwłaszcza, że robię wszystko, by było dobrze, a to bywa czasem źle odczytywane. Całkowicie odwrotnie. Strach przed porzuceniem jest także wynikiem braku pewności siebie. A to z kolei mocno wiąże się z rodzicami i jak Ciebie traktowali. Jeśli w dzieciństwie starałeś się zwrócić uwagę rodzica lub rodziców na siebie, a oni to ignorowali lub umniejszali, to efekty te widać później. Także w budowaniu relacji.
Mi wiele lat zajęło uwierzenie w siebie. I najtrudniejszy okres przypadł na lata młodzieńcze, czas nauki w liceum. Dlatego te chwile były dla mnie bardzo trudne, wręcz traumatyczne. W tamtym czasie trudno mi było budować zdrowe relacje. Oczywiście na to miały wpływ też inne czynniki, które wykraczają poza ten artykuł.
Akceptacja innych, pochwały czy też zdania, że jesteś wartościowy, fajny czy w porządku podnoszą samopoczucie i wzmacniają wiarę w siebie. Niemniej oddawanie tej wiary w siebie w ręce innych to tak naprawdę utrata części siebie. Przekazanie władzy nad sobą. Dlaczego takie „oddawanie siebie” wymaga wyczucia. Nie można oddać za dużo, bo to nie jest zdrowe. Zachowanie tej równowagi to sztuka i klucz do sukcesu w zdrowych i obopólnych relacjach.
Powyższe lęki zdecydowanie utrudniają właściwy rozwój związku.
Należy też zauważyć, iż trudności z zaufaniem, obawa przed odrzuceniem czy porzuceniem albo poczucie braku bezpieczeństwa, bojaźń przed zranieniem nie są uczuciami zastrzeżonymi wyłącznie dla dorosłych dzieci alkoholików. Takie problemy dosięgają większości ludzi. Wejście w relacje z zaufaniem, bez strachu przed odrzuceniem i wiarą w sukces nie jest dla wszystkich ludzi. Towarzyszą temu pewne obawy. I to jest zrozumiałe.
Jeśli jesteś dorosłym dzieckiem alkoholika to w kwestiach budowania relacji, nawiązywania kontaktów to pewnie masz trochę trudniej, choć pewne utrudnienia są dość typowe dla każdego. Różnica polega na stopniu i intensywności trudności. Dla dzieci, których rodzice byli alkoholikami różnią się tym, że te doznania są bardziej intensywne, wyostrzone.
I aby budować właściwe relacje z innymi, związki warto wiedzieć o tych utrudnieniach. Warto przepracować swoje dzieciństwo. Zadbać o wiarę w siebie poprzez szukanie swoich mocnych stron. Otaczanie się fajnymi ludźmi. Robieniem tego, co lubimy. Warto mieć zdrowy dystans do siebie i innych. Nie przeginać za mocno na prawo lub na lewo. I na pewno nad tym trzeba pracować, bo są to uczucia zmienne.
Ponadto relacje, zdrowe i trwałe związki, bliskość z inną osobą to ciągła praca i nie da się jej wypracować jednorazowo. O to trzeba zabiegać. To temat skomplikowany i nieustannie żywy. Dotyczy każdego człowieka. Każdego.
Mimo, że należę do ludzi bardzo kontaktowych, śmiałych to czasem mam problem z nawiązaniem kontaktów. Zwłaszcza, gdy czuję się niepewnie. Rzadko to się zdarza, ale jednak sporadycznie tak bywa. W tym momencie przypomniała mi się młodość, okres dojrzewania. Z perspektywy czasu jest to dla mnie dość zabawne. W tamtym czasie nie było to zbyt śmieszne, bo miałem pewien problem. Mianowicie miałem trudność w dokonywaniu zakupów, gdzie były młode i ładne ekspedientki. Byłem tak onieśmielony ich urodą, że nie mogłem wydusić z siebie słowa. I odpuszczałem. W tamtych latach w moim mieście były tylko dwa sklepy sportowe i jak chciałem coś kupić do gry w piłkę nożną,albo buty na zajęcia sportowe w szkole to musiałem iść do jednego z nich. Niestety w obu pracowały młode kobiety. Dramat. Na szczęście takie wewnętrzne opory przed rozmową, kontaktem ze sprzedawczynią trwały krótko.
Osobiście uważam, że budowania relacji trzeba się uczyć i dlatego warto obserwować innych, czytać książki, analizować swoje błędne postępowanie i wyciągać dobre wnioski. Wcielać udoskonalenia. Trzeba ją pielęgnować i być czujnym, by za daleko się nie oddalić od siebie. Warto dużo rozmawiać. Na linii partner – partner, rodzic – dziecko, znajomy – znajomy czy pracodawca – pracownik, a nawet przyjaciel – przyjaciel. Załatwiać problemy wypada na bieżąco. Tu i teraz. Kiedy są jeszcze małe i do opanowania.