Dorosłe dzieci alkoholików są albo nadzwyczaj odpowiedzialne, albo wyjątkowo nieodpowiedzialne.
Odpowiedzialność lub nieodpowiedzialność to cechy towarzyszące wszystkim. To cechy ludzkie i ich nasilenie lub osłabienie są zmiennymi. Oscylują w granicach zdrowego rozsądku u dorosłych, pochodzących z „normalnych” rodzin. Jednak osoby z rodzin, gdzie był alkohol mają znaczny problem z prawidłowością rzeczywistej oceny. Przeważnie „przeginają” w jakąś stronę.
Bywają nadmiernie odpowiedzialne. Biorą na swoje barki zazwyczaj więcej niż mogą. I z całą pewnością starają się z tych obowiązków należycie wywiązać. Jenak nadmiar obowiązków lub niewłaściwa interpretacja obowiązku mogą prowadzić do frustracji. Ludzi o nadmiernej odpowiedzialności często się wykorzystuje. Nieraz na ich własne żądanie. I to jest na wskroś smutne.
Nadmierna odpowiedzialność u mnie?
Mam tak zwłaszcza w pracy. Dla mnie obowiązek, to obowiązek. Jak trzeba coś zrobić to najlepiej jak się da. I ile obowiązków i zadań bym nie dostawał, to biorę. Nie zdarzyło mi się powiedzieć, że tego lub tamtego nie zrobię, bo to ponad moje siły i możliwości czasowe. Dodatkowo spinam się strasznie mocno. I traktuje wszystko bardzo serio, co tylko utrudnia skuteczne działania. Poza tym to mnie wypala. Chciałbym czasem mieć ten naturalny luz i nieco większy dystans do powierzonych obowiązków. W rodzinie i poza pracą potrafię się już bardziej wyluzować. I dostrzec przesadę w działaniach. To też zagadnienie, nad którym muszę ogólnie popracować.
Bardzo często czuję obowiązek wobec dzieci. Lubię z nimi przebywać. I tak miałem, podczas pierwszego Nightskatingu w Katowicach. Bardzo się cieszyłem, że jadę realizować swoje marzenie. Obiecałem to synowi. I dotrzymałem słowa. Niemniej z wielkiej ekscytacji straciłem czujność i nie przećwiczyłem hamowania, a miałem dłuższą przerwę. Z parkingu na miejsce startu prowadził stromy zjazd. Syn ruszył, a ja za nim. Nabrałem zbyt dużej prędkość i liczyłem, że za rogiem jest szeroki chodnik, gdzie swobodnie wytracę prędkość i zahamuje. Okazało się, że się pomyliłem i chodnik okazał się za wąski. Za nim był jedynie niewielki trawnik, a potem droga o dużym natężeniu ruchu, tzw. DTŚ-ka. Jedynym ratunkiem było przewrócenie się na trawnik. Skutki przewrócenia odczuwałem w kolanie kilka tygodni. To było bardzo nieodpowiedzialne. Prawie skrajnie nieodpowiedzialne. Na szczęście ostatecznie przejazd należał do bardzo udanych.
Trudno mi podać jakieś trafne przykłady na nadmierną nieodpowiedzialność. Robię wszystko, by unikać sytuacji nieodpowiedzialnych. Raczej jestem osobą odpowiedzialną. I gdybym miał siebie określić, to stwierdzam, że u mnie przeważa raczej nadmierna odpowiedzialność, choć i tej unikam w dłuższym okresie czasu.
Zupełna nieodpowiedzialność może mieć dwie przyczyny. Wypaliłeś się lub podjąłeś decyzje o tym, że nie będziesz podejmował się odpowiedzialnych zadań. Skutki tych stanów mogą być podobne. Inne są natomiast skutki. Będąc wypalonym należy odpocząć, zdystansować się do otoczenia. Musisz, po prostu zadbać o siebie. Stopniowe nabieranie sił pozwoli stanąć na nogi. Nauczenie się zachowania równowagi między dawaniem, a braniem, będzie kluczowe. Warto pochylić się nad tym zagadnieniem. Dla samego siebie. Walka ze sobą bywa zbędna.
W przypadku dobrowolnej decyzji o unikaniu odpowiedzialności to bardziej skomplikowana sprawa. Wymaga większej pracy od takiej osoby. Może będzie potrzebna pomoc z wewnątrz. Warto wiedzieć, czego się chce i w jakim kierunku należy podążać, lecz samemu stawianie czoła temu wyzwaniu może być za trudne. Możliwe, lecz trudne. Proszenie o pomoc też będzie raczej trudne. Warto jednak podjąć różne działania, zaangażować się w proces i po prostu zaryzykować dla lepszego jutra. To w końcu Twoje jutro.
W związku
Jedną z zalet bycia w zdrowym związku jest to, że nie musisz sobie ze wszystkim radzić samemu. Istnieje podział obowiązków. Realizujesz swoje cele, ale i pomagasz realizować cele partnera. Podczas gdy ty zajmujesz się jednymi sprawami, twój partner może zadbać o inne. To zdrowy układ. Nie jesteś sam. Możesz wspólnie posprzątać mieszkanie lub ugotować obiad. Z innymi czynnościami też nie musisz być sam. Nie musisz być za wszystko odpowiedzialny i brać tego na siebie. Jeśli tego wcześniej nie miałeś, t nie będzie ci łatwo uwierzyć w oddanie drugiej osoby lub przyjąć, że na niej można polegać. Możesz myśleć, że Twój problem, to Twój i tylko Ty jesteś w stanie go rozwiązać. Bez pomocy bliskiej Ci osoby. Jeśli otaczasz się osobami nadzwyczaj odpowiedzialnymi i pozwalasz, by ktoś inny martwił się i troszczył o wszystko, może pojawić się inny rodzaj problemów. Prawdopodobnie znalazłeś kogoś, dla kogo przyjemnością jest wyręczanie cię we wszystkim. Niektórych bardzo cieszy dawanie. A branie nie jest dla nich priorytetem i nie oczekują niczego w zamian. Wiele z takich osób to dorosłe dzieci alkoholików. Jednak jeśli nie staniesz się bardziej odpowiedzialny, twój partner w końcu poczuje się urażony. Niestety, to też ma swoje granice. Nie można tylko brać. Tak się nie da.
Zastanów się, czy nie popracować nad tym, by stać się człowiekiem bardziej odpowiedzialnym. Aczkolwiek i to łączy się z ryzykiem wpadnięcia w pułapkę. Skoro związałeś się z osobą, która postanowiła opiekować się tobą, wszedłeś w relację rodzic-dziecko. Kiedy zdecydujesz być bardziej odpowiedzialny, możesz napotkać protest i zbulwersowanie partnera. W końcu taki bunt to dążenie do zmiany relacji. Nie da się jednak pogodzić braku odpowiedzialności z posiadaniem zdrowego związku. Konieczne jest, byś nad tą cechą pracował, ale nie musisz robić tego sam. Masz przecież wsparcie w partnerze. A przynajmniej tak powinno być. Jeżeli Twój związek jest udany i rokuje na przyszłość, a ty chcesz wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, co dotąd nie było w twoją domeną wystarczy to przegadać z partnerem. Możesz mu powiedzieć, że chciałbyś zaangażować się w związek, lecz potrzebujesz jego wsparcia i zrozumienia. Bycie w związku wymaga dawania i brania, bo to nie działa tylko w jedną stronę. Związek jest relacją dwubiegunową. Wymaga względnej odpowiedzialności, by trwał.
Mam nadzieję, że poświęcisz chwilę na zastanowienie się jak wygląda to u Ciebie. Czy są jakieś obszary, którym należy się przyjrzeć? I coś zmieniać, by było to mniej uporczywe dla Ciebie i otaczających Cię ludzi. Uważam, że we wszystkim trzeba zachować zdrowy i wyważony rozsądek, odpowiedni do zaistniałej sytuacji.
Jedno jest pewne, każda zmiana jest trudna. Trzeba poświecić jej trochę czasu i włożyć jakiś wysiłek, by pojawił się oczekiwany rezultat.