Nadzieja może mieć różne oblicza czy charakter. W zasadzie dotyczy wielu dziedzin naszego życia. I pojawia się w miejscu, gdzie jest ciężko, smutno, źle lub bardzo niewygodnie. W miejscu i czasie kiedy przychodzi potrzeba zmiany. Na lepsze, w tym przypadku, tak mniemam.
W tym artykule skupiam się na nadziei wyzdrowienia. Zrzucenia z siebie brzemienia DDA albo DDD lub innych dokuczliwych dolegliwości.
Moje przemyślenia dotyczą nabywania syndromów, życia, terapii, pozbywania się uciążliwych balastów. Nabywanie i wyzwalanie są długotrwałymi procesami. Uleczanie wymaga od nas energii. Czasem ten etap jest bardzo długi. Dłuższy niż proces wychowania. Potrzebujemy wtedy nie tylko siły, wsparcia, ale i ogrzewającej nadziei. Promienia, który będzie nas zagrzewał do walki i wzrastania.
DDA/DDD jako dar pokoleń
Syndrom DDA (DDD) przekazywany jest nam latami. Kiełkuje w nieświadomości i urasta do dużych, swoistych rozmiarów. U każdego te objawy i wielkość są różne. I zmienią się, co chwilę.
Dlatego mam kilka własnych przemyśleń na ten temat i chcę się nimi z Tobą podzielić.
Jestem zdania, że znakomita większość rodziców chce dobrze wychować swoje dzieci. W tej kwestii wierzę w ludzkie dobro, zwłaszcza wobec dzieci. Trzeba jednak podkreślić, że rodzice wychowują swoje potomstwo bazując na wzorcach przekazanych im przez ich rodziców. Część rodziców stara się modyfikować je, udoskonalać lub unikać błędów, które zauważyli u swoich rodziców, a które według nich były złe. Niemniej podświadomość robi swoje i naprawdę wiele cech wnosimy mniej bądź bardziej świadomie w wychowanie kolejnego pokolenia. I to, że wychowujemy dzieci w ten sposób nie powinno być zbytnio dziwne, bo proces wychowania polega na obserwacji. Dziecko uczy się w ogromnej większości poprzez obserwację. I często wiele procesów na obserwacji się kończy. Nie ma niejednokrotnie czasu i chęci na refleksję, modyfikację, wcielanie, testowanie, badanie efektów.
Również ja wpadłem w podobną pułapkę. Zauważam u siebie, iż jakąś część metod wychowawczych, nawet tych, których unikałem, powtórzyłem. Taki mały absurd. A może nie jest to do końca bezsens? W końcu żyjemy w społeczeństwie. A społeczeństwo miewa pajęczynę utartych rozwiązań i powtórzeń.
Ale czy możemy mieć do naszych rodziców pretensje, że ich wychowanie wpłynęło na nas w pewnym procencie negatywnie i teraz borykamy się z DDA czy DDD?
Na ile ich możemy winić?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo każdy ma innych rodziców. I odpowiedzi zapewne będzie tyle ile jest Skrzywdzonych Dzieci.
Problem z ich oceną jest dość skomplikowany. Z wielu powodów. Większość naszych rodziców nie ma pojęcia o DDA/DDD, a jeśli już wiedzą o tym zjawisku, to pewnie od nas. Dorosłych Dzieci Alkoholików/Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych. To zapewne my im o tym najprędzej powiemy. My – ich dzieci. I samo powiedzenie nie wystarczy, lecz to już dywagacje na inne artykuł.
Odkąd Ty wiesz o swoim DDA czy DDD?
Więc jeśli Ty wiesz od niedawna, to czy Twoi rodzice wiedzieli wcześniej?
Odkąd świat wie o syndromach DDA? Sprawdź to! A odkąd ten temat poruszany jest w naszym kraju? Od bardzo niedawna. Uwierz mi. To zaledwie kilkanaście lat.
Temat DDD to już margines marginesu.
Nie szukam usprawiedliwienia dla rodziców. Po prostu chcę Ci pokazać inne perspektywy.
A co Ty przekażesz swoim dzieciom jeśli je masz lub mieć będziesz?
Od kogo nasi rodzice uczyli się właściwych wzorów, a my od kogo się uczymy?
W końcu czy nasze wychowanie będzie pozbawione negatywnych cech? To dzieci nas ocenią. Sadzimy, że postępujemy dobrze, a po latach dziecko zarzuca nam, że to albo to, albo tamto było złe i raniące. Gdzie jest granica normalności, właściwego rodzicielstwa?
Czemu to takie skomplikowane? Pewnie nie raz o tym pomyślisz? Czemu życie bywa zagmatwane?
Bo to jego urok. Tak, trywialna odpowiedź. Prosta.
Jedno jest pewne, na pewno świadomość bycia DDA i samego jego istnienia są pomocne (nie dla wszystkich – niestety, lecz to też kolejny temat do rozważania).
Dziś mamy ośrodki leczenia uzależnień lub współuzależnień, mamy literaturę na temat DDA i DDD. Mamy też literaturę lub programy o właściwym wychowaniu. Nie jest tego dużo, lecz zasoby rosną, bo jest zapotrzebowanie na tego rodzaju tematykę. Miej jednak świadomość, że te tematy poruszane są od niewielu lat. Na pewno Twoja babcia czy dziadek nie wiedzieli o DDA i DDD. Nie mieli skąd czerpać wiedzy o właściwym wychowaniu dzieci.
Niemniej dziecko dorasta w blasku swoich rodziców jak to małe drzewko na obrazku, potrzebuje słońca, pozytywnej energii, by wzrastać. Tak, dziecko potrzebuje miłości i wzorców. Wzrasta w pewnym otoczeniu. W przyszłości będzie potężne, jak inne. I będzie podobne do innych. Oj tak, podobne. A nierzadko na pierwszy rzut oka takie same. Rośniesz i jesteś nadzieją, swoich rodziców i społeczeństwa.
Promyk nadziei
Istnieje taki promyk. Nawet kilka, lecz są one czasem bardzo, bardzo drogie. Emocjonalnie i czasowo. Trzeba tego być świadomym. Wydaję się też, że zapłata i korzyści powinny być sowite. Tak, bywają.
W tym miejscu też są pewne niewygodne fakty, o których warto wiedzieć, bowiem medal ma dwie strony. Chciałbym pisać tylko o jednej stronie, tej korzystniejszej, lecz tak się nie da. Niemniej wierzę w bardzo pozytywny wydźwięk i efekt końcowy.