Terapię możemy podzielić pod kątem ilości osób biorących w niej udział. Jeśli udział bierze jedna osoba mówimy o terapii indywidualnej. W przypadku uczestnictwa większej ilości mówimy o terapii grupowej.
Obecnie odczuwam potrzebę brania udziału w obu terapiach. Nie zamierzam pokusić się o stwierdzenie, która z tych terapii jest lepsza. To kwestia bardzo indywidualna. Czasem zależna od okoliczności. W moim przypadku było tak, że zaczynałem od terapii indywidualnej, lecz na tamten czas nie była dopasowana do moich potrzeb. Problematyka mojego syndromu DDA w terapii indywidualnej wydała mi się za wąska. Chciałem konfrontacji z innymi. Potrzebowałem usłyszeć historie innych, by odnaleźć wśród nich elementy swojego życia. Potrzebowałem wypowiedzieć się w grupie, by mnie usłyszano. Wspierano. Rozumiano. Dziś znów odczuwam potrzebę kontynuowania terapii indywidualnej, bo chcę przepracować kilka rozpoznanych tematów, które mi utrudniają normalne funkcjonowanie. I uważam, że właśnie na terapii indywidualnej będzie to bardziej skuteczne. Korzystam z terapii mieszanej i ona wydaje mi się na moim etapie uzdrawiania najwłaściwszym rozwiązaniem. Każda z tych terapii ma swoje wady i zalety. Stosowanie obu neutralizuje i wyważa terapię.
Tym razem skupiam się na terapii grupowej.
Terapia grupowa to cykl spotkań terapeuty z grupą osób, które łączy pokrewny problem. Opiera się ona na relacjach między nimi. Ta forma terapii nie jest dla wszystkich. Otwarte mówienie o swoich problemach przy innych osobach wymaga dużej odwagi, zwłaszcza na pierwszych spotkaniach. Trzeba do tego na pewno dojrzeć. Być gotowym, przekonanym i zdecydowanym.
Dla mnie połączone historie innych uczestników są czasem tak bliskie sobie, jakby ktoś mówił o mnie, a czasem tak dalekie i różne, jakby były z dwóch odległych światów albo galaktyk. A jednak nasze opowieści po bliższym przyjrzeniu się im tworzą pewien podobny schemat, pewną konstrukcję życiowych losów jednostki żyjącej w rodzinie. W społeczeństwie. Myślę, że właśnie w tej mozaice opowiadań, emocji, bólu lub nadziei i siły życiowej odszukujesz się i odradzasz, budujesz na nowo. Dla mnie ta forma terapii jest bardzo cenna. Wniosła w moje życie wiele cennej wiedzy. Nowych spojrzeń z różnych perspektyw na te same lub bardzo podobne doświadczenia i przeżycia. Skłoniła do setek refleksji. Dała tyleż samo nowych, wartościowych wniosków.
Znaczenie terapii grupowej dostrzegam i oceniam pozytywnie z niżej wymienionych powodów:
– w grupie łatwiej i precyzyjniej uczymy się konstruktywnych umiejętności interpersonalnych, eksperymentujemy nowymi zachowaniami w relacjach z pozostałymi osobami,
– przeżywamy korekcyjne doświadczenia w bliskich kontaktach z innymi grupowiczami,
– w trakcie pracy w grupie toczy się proces, który można porównać do tworzenia się „rodziny zastępczej”. Odtwarzają się rodzinne role i zależności, co stanowi kapitalny materiał do pracy terapeutycznej. Dlatego z tego powodu grupy są raczej nieliczne. Korzystne jest, gdy grupę prowadzi dwoje terapeutów: kobieta i mężczyzna, ponieważ ułatwia to uaktywnienie się śladów doświadczeń powstałych w relacji z naszymi rodzicami. Na szczęście moja terapia grupowa prowadzona jest właśnie z udziałem dwóch terapeutów „taty” i „mamy”. Z początki zastanawiałem się po, co taki układ, ale wydedukowałem, że to namiastka rodziców,
– grupa umożliwia identyfikację z innymi, którzy mieli podobne doświadczenia w dzieciństwie. Pomaga poradzić sobie ze wstydem, poczuciem inności, mniejszej wartości, osamotnienia, a niekiedy nawet wykluczenia społecznego,
– w grupowej relacji między jej członkami zaczynają działać czasem schematy interpersonalne będące przyczyną wielu problemów DDA, istnieje zatem sposobność bezpośredniej pracy nad pojawiającymi się wzorcami,
– kolejnymi zaletami tego typu spotkań są z pewnością: łatwiejsze zaakceptowanie swojego problemu na tle grupy, wzmocnienie wiary w siebie, poczucie wspólnoty, odbudowanie własnego poczucia wartości. Niezmiernie ważne jest wsparcie grupy, naprawdę bywa bezcenne,
– w jednorodnej grupie, jaką jest grupa osób z objawami DDA, podczas pracy z jednym uczestnikiem niemal zawsze pozostali identyfikują się z nim, rozpoznają własne doświadczenia i głęboko angażują się osobiście w każdą interwencję terapeutyczną. Przyspiesza to proces przemian zachodzących u wszystkich uczestników grupy.
W mojej grupie po ciężkich tematach na grupie pojawią się łzy, ale też ogromne wsparcie i zrozumienie dla naszych emocji i przeżyć, bo często podchodzimy i przytulamy taką osobę.
Myślałem, że miałem ciężko w życiu. Oczywiście niektóre sytuacje w moim dzieciństwie były trudne i dość traumatyczne. Muszę jednak przyznać, że życiorysy niektórych napawają mnie wielkim uznaniem. Kilka osób to prawdziwi herosi. Dokonali rzeczy wręcz niemożliwych. Szacun.
Największym minusem terapii grupowej dla mnie jest to, że nie ma czasu na przepracowanie zagadnień jednostki. Jej bieżących i czasem bardzo palących problemów. Po prostu się nie da.
Wydaje mi się również, że nie ma założenia, od której rozpocząć proces uzdrawiania. To zazwyczaj powinien ocenić terapeuta na wstępnych spotkaniach, po gruntownym wywiadzie i względnym poznaniu osoby, jej aktualnej potrzeby oraz gotowości.