W latach 80-tych ubiegłego wieku mój tata kupił działkę – Pracownicze Ogrody Działkowe głosił dumnie napis. Sama parcela liczyła między 1600-1800 m.kw. Dużo. Z początku było to jedno wielkie pole bez części ogrodzenia i budynków. Z czasem tata ogrodził działki i zaczął budować pierwszy budynek. Działka była położona nisko i ojciec nawiózł tam setki ton ziemi. I tak naprawdę zawsze coś na niej miał do zrobienia. A mi udawało się unikać pomagania mu w najcięższych pracach. Tata postanowił ją przedzielić płotem na dwie części. Po co? Nie miałem pojęcia.
W związku z tym, że nie miałem zamiłowania do prac budowlanych unikałem odwiedzin taty gdy wiedziałem, że ma coś do zrobienia. Poza tym pomagali mu przeważnie moi bracia. Oni to lubili.
Czasem wpadałem znienacka na działkę gdyż była niedaleko od naszego mieszkania, około 4 km. I w ramach rozrywki robiłem sobie spacer lub latem dojeżdżałem tam rowerze. Nawet kilka razy dziennie.
Tamtego feralnego dnia zawędrowałem na pieszo ku wielkiej uciesze taty. Bracia niestety nie zawitali. Był on właśnie w trakcie przedzielania działki. Na środku leżało kilka okrągłych belek. Zostałem od razu poproszony o pomoc. Nie uśmiechało mi się to lecz zgodziłem się. Pamiętam, że nie specjalnie się do tego przyłożyłem. Trzymałem tą belkę, ale myślami byłem gdzie indziej. Była ona jeszcze słabo osadzona w ziemi i chyba nią ruszyłem. Tata nie trafił w nią młotem i krzyknął donośnie: „K…. mać”. Po jego przekleństwie, puściłem belkę, natychmiast obróciłem się i zacząłem biec. A faktycznie uciekać przed pewnym laniem. Usłyszałem jak tata krzyknął jeszcze za mną: Szymon! A to dodało mi większego animuszu. Nie zamierzałem wracać, o nie!
Na mojej drodze pojawił się nagle płot zewnętrzny. W panice zapomniałem o nim. Niemniej desperacja dodaje skrzydeł. O dziwo, liczące chyba z 1 metr 80 cm ogrodzenie pokonałem w mgnieniu oka. Nie zawisnąłem na nim. Po przeskoczeniu biegłem jak szalony w kierunku lasu. Nie oglądałem się za siebie. Nie chciałem zobaczyć oprawcy tuż za mną. Ten widok pewnie by mi w niczym nie pomógł. Skupiłem się na ucieczce. Pędziłem przed siebie. Strach i adrenalina zostali moimi sprzymierzeńcami.
Biegłem tak szybko jak nigdy, jak torpeda. A przynajmniej tak mi się wydało. Mijałem kolejne działki, kolejne zakręty, metr za metrem i po chwili dobiegłem już do końca. Minąłem ogrodzenie i obróciłem się. Na szczęście ojczulka za mną nie widziałem.
Po wejściu do lasu na chwilę przykucnąłem w krzakach. Po pierwsze aby odpocząć, a po drugie aby upewnić się, że tata nie biegnie za mną. Czujność to podstawa. Na moje szczęście nie było go i po dłuższej chwili wyszedłem z zarośli. Spacerem udałem się w stronę domu. Byłem z siebie dumny. Biegłem tak szybko jak nigdy i uciekłem przed pewnym laniem.
W domu była mama i opowiedziałem jej o całym zdarzeniu. Uświadomiłem sobie, że to połowa sukcesu. Przecież tata wnet miał wrócić. I znowu panika. Długie minuty w oczekiwaniu na jego przybycie spędziłem na rozmyślaniu co się wydarzy. Byłem gotowy na najgorsze. Nie wiedziałem jak się wytłumaczyć. Poza tym znów obawiałem się, że mi będzie dogryzał i wymyślał od łajz. Będzie prawił, iż nie nadaje się do niczego. I nie może liczyć na pomoc z mojej strony.
Tata wrócił. I totalnie zaskoczył mnie i mamę. Śmiał się z tego i opowiadał jak to szybko uciekałem. Przyznał, że moje cudowne przeskoczenie płotu zaimponowało mu. I z zaskoczenia nie wiedział co zrobić. Był pewien, że nie poradzę sobie tak sprawnie z płotem. Rozbawiłem go tą paniczną ucieczką. Rzekomo nic nie chciał mi zrobić. A pomoc była mu potrzebna i dlatego mnie wołał.
Ja tam wiedziałem swoje – lepiej było uciekać! I do dziś uważam, iż postąpiłem rozsądnie.
Potem kilkukrotnie próbowałem przeskoczyć ten płot. I prawdę powiedziawszy nie potrafiłem tego zrobić, tak sprawnie i szybko, jak wtedy gdy uciekałem. Oczywiście przy pewnym skupieniu i po wielu powtórkach udało mi się to w miarę poprawnie zrobić. Nigdy jednak nie powtórzyłem tego pamiętnego wyczynu. Strach czyni cuda! A całkiem poważnie – nic ciekawego z takich przeżyć nie wynika oprócz skaz na umyśle bo choć to zdarzenie zakończyło się pomyśle to w tamtej chwili nie było mi do śmiechu.
Z działką kojarzą mi się jeszcze inne zdarzenia i z pewnością wkrótce do nich powrócę.
Na zdjęciu widoczne są działki taty. Tą po prawej sprzedał wiele lat temu. Z kolei tą po lewej, z widocznym w głębi szkaradnym „bunkrem”, sprzedał w tamtym roku. Widoczny płot ulegał wielokrotnym modyfikacjom lecz z takim ustrojstwem musiałem się kiedyś zmierzyć jako kilkuletni chłopiec.