To jest druga część artykułu o niezaspokojonych potrzebach DDA. Kontynuuję opis kolejnych potrzeb.
Całą treść przeczytasz w ok. 5 minut
„Nie czuj”, „Nie myśl”, „Nie utrudniaj, bo i tak jest już ciężko” – to podstawowe zakazy pojawiające się u rodziny z problemem alkoholowym. Dziecko znajdowało się w trudnej sytuacji, gdy komunikowało swój lęk, gniew, rozpacz czy jakąkolwiek swoją potrzebę, gdyż działało nie tylko przeciw pijącemu rodzicowi, lecz również wbrew współuzależnionemu. Dziecko dostawo sygnał wprost lub między wierszami: „Jest mi tak ciężko, a Ty jeszcze to pogłębiasz, bo czegoś chcesz”. Wyciągało z tego wnioski, że powinno być dzielne i samemu ma uporać się z wszelkimi przeciwnościami. Ma być silne za siebie i za rodziców. W takim dziecku rodzi się mocne przekonanie, że nieokazywanie uczuć i niezgłaszanie potrzeb jest dowodem na jego miłość do rodziców. Budowało równocześnie jego lojalność wobec rodziny.
Zatem łatwo się domyślić, że jest to zamknięte koło. Potem z tego schematu bardzo trudno wyjść.
W rodzinie alkoholowej to już kolejna potrzeba, której w dużej mierze nie da się spełnić. Nie mu ku temu sprzyjających warunków. Potrzeba ta może być zaspokajana tylko wtedy, gdy dziecko dobrze się rozumie i ma dobry kontakt z samym sobą, wie, czym się kierować i ma poczucie oddziaływania na to, co robi, co może zrobić i co się z nim w danej chwili dzieje. Dziecko ma pewne sposoby, by sobie z tym radzić i rekompensować frustrację tych potrzeb. Czyni to poprzez przesadzoną samokontrolę, myślenie magiczne, ale równie dobrze może mieć poczucie absolutnej utraty kontroli.
Trzeba mieć świadomość, że niezaspokojone potrzeby nie rozpływają się w nicości. To fakt, mogą nie być w pełni uświadamiane lub zostają czasowo ukryte. Dziecko czy też dorosły chcą zaspakajać potrzeby, a chęć zaspakajania są źródłem energii i motywacji. Człowiek z zaspokojenia tych potrzeb nie może zrezygnować. Nie da się. Jest to potrzebne każdemu dla zdrowia psychicznego i prawidłowego rozwoju osobistego. Dziecko podświadomie szuka sposobności, by te potrzeby realizować, bo bez ich realizacji narasta frustracja. Prawdą jest też, iż rzadko udaje mu się uzyskać to w konstruktywny sposób. Brak zaspakajania potrzeb wyznacza sposób zachowania i kierunek myślenia. Rodzą się poglądy, które stają się hasłem przewodnim osoby, według którego stara się postępować i interpretować świat i czyni tak przez całe życie.
Najczęściej na podwalinach tych frustracji tudzież sposobów myślenia tworzą się w osobowości destrukcyjne schematy, a te z kolei są drogowskazem funkcjonowania DDA w dorosłym życiu. Przyczyniają się do powstania wielu zaburzeń, a w konsekwencji determinują wiele problemów życiowych. Swobodne wybory są poważnie ograniczone.
Za przykład takich frustracji mogą posłużyć:
– „To ode mnie zależy spokój, szczęście lub zdrowie rodziców. Muszę o nich zadbać, a moje potrzeby się nie liczą. Nie mam wpływu na własny los” – niezaspokojona potrzeba kompetencji.
– „Jestem przecież związany z rodzicami na całe życie i muszę się im podporządkowywać” – niezaspokojona potrzeba autonomii.
– „Chwile radości nie są dla mnie, bo i tak zazwyczaj źle się kończą. Po co się cieszyć, skoro na końcu będę rozczarowany” – niezaspokojona potrzeba spontaniczności i zabawy.
– „Muszę być twardy. Zniosę wszystko” – niezaspokojona potrzeba wolności wyrażania swoich potrzeb i emocji.
Takich przykładów można by podać jeszcze kilka. Wszystkie mają wspólną cechę – nie pozwalały w dostateczny sposób realizować własnych potrzeb i wywoływały liczne frustracje. Sam doświadczyłem ich w jakimś stopniu, może nie wszystkich, może nie były tak wyostrzone, lecz odcisnęły na mnie swój ślad. Dla mnie te wszystkie frustracje zbijały się niejednokrotnie w jedną dużą frustrację. Nie traktowałem ich osobno i nawet w życiu dorosłym nie miałem o nich tak wszechstronnego pojęcia, jak mam dziś. Pewnie, nie tylko ja jako dziecko nie ujmowałem braku zaspokajania potrzeb w definicje. Byłem sfrustrowany, i tyle.
Uwalnianie się od takiego stanu jest procesem i wymaga czasu. Doświadczyłem tego, bo moja terapia trwała około dwóch lat. Wiem, że większość DDA chciałaby przyspieszyć wyzwalanie się z syndromu DDA. Czyniłem założenia, co dziś może wydawać się nieco zabawne lub niedorzeczne, że pół roku wystarczy mi, by uporać się z przeszłością. Jak zaznaczyłem, jest to proces. Każdy DDA ma swoją indywidualną drogę przechodzenia przez ten proces. Tym, którzy są przed takim procesem, radzę, by nie czynili żadnych założeń. Na terapii często słyszałem takie mądre zdanie – „Daj CZASOWI czas. Niech działa”.
W tej przemianie istotną rolę odgrywają trzy kroki:
I. odkrycie tego, co utrudnia zmianę funkcjonowania, czyli sprecyzowanie niezałatwionych spraw i niezaspokojonych potrzeb;
II. zaakceptowanie, że większość z tych potrzeb nie będziemy w stanie już zrealizować, a przynajmniej w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli i jak kiedyś tego pragnęliśmy;
III. przepracowanie destrukcyjnych schematów osobowościowych – jest to najtrudniejszy krok. Jest to trudna ścieżka, dlatego nie wszyscy na nią się decydują. Idąc nią, zamykasz problemy, dywagacje, przeżycia z przeszłości, a więc oddajesz cząstkę siebie. Ten krok powoduje, że wchodzisz na nową drogę. Najlepiej, by ktoś nam towarzyszył. W sumie jest to warunek konieczny, gdyż ten krok możliwy jest do przepracowania w toku terapii. Nie jesteśmy w stanie sami sobie z tym poradzić. Einstein powiedział kiedyś: „Nie możemy rozwiązać problemu na poziomie tej samej świadomości, która go stworzyła”. To prawda. Wymaga to spojrzenia z innej perspektywy, a nawet kilku. Doświadczyłem tego na terapii grupowej.
Nie znam lepszego sposobu.
I część artykułu – Niezaspokojone potrzeby.
Oba artykuły o niezaspokojonych potrzebach są kontynuacją innego artykułu. Stanowią integralną część. Gorąco zachęcam do zapoznania się z nim, jeśli tego nie uczyniłeś/aś. Jest to wpis: „Frustracja z dzieciństwa”.