Kilka tygodni temu dowiedziałem się, że jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika i Dorosłym Dzieckiem z Rodziny Dysfunkcyjnej.
Pogodzenie się z tym nie należało do najłatwiejszych lecz fakty są niezaprzeczalne.
Taka wiadomość tak samo zaskakuje, jak i cieszy. Po zaskoczeniu i radości z diagnozy przyszedł czas na pytanie: co z tym zrobić dalej? Zostawić tego nie da się więc trzeba to leczyć. Zmierzyć z wyzwaniem. Naturalną drogą dla mnie stała się terapia.
Postanowiłem się od razu zabrać za to. Zacząłem szukać odpowiedniego ośrodka i znalazłem go. Początek nie był łatwy. Trzy razy przesuwano datę spotkania. Myślałem, że to jakiś test lecz byłem zdeterminowany. Potem wszystko się wyjaśniło. Trafiłem na okres urlopowy i po kilku wizytach w pobliskim ośrodku zapisano mnie na wizytą diagnostyczną. Po dzisiejszej rozmowie z terapeutą zakwalifikowano mnie do grupy terapeutycznej. Za tydzień idę na pierwsze spotkanie grupowe.
Wiem, że to dobry krok i nie mogę doczekać się pierwszych efektów.
Nie wiem jak takie zajęcia wyglądają lecz jestem pełen optymizmu.
Życzę sobie powiewu świeżości. Przypływu nowych, lepszych myśli. Moja głowa pragnie uzdrowienia.
Potrzebuję pomocy bo sam tego nie ogarnę. Zmiany są konieczne i jestem na nie gotowy.
2 Comments
Skąd się dowiedziałes? Tyle lat nic nie podejrzewałes? Wszystko ci się układało? Jak Ci się udało od razu zacząć terapię? Nie miałeś wahania? Ja od jakiegos czasu się z tym borykam i nie umiem się zdecydować, poza tym dowiedzenie się co mi tak naprawdę dolega zajęło mi duzo czasu
Witaj Arturze.
Podejrzewałem, że coś jest nie tak. Niemniej nie chciałem zmierzyć się z prawdą. Czułem, że przyznanie się to taka zdrada. Kilka rzeczy się nie układało. Czasami robiłem dziwne rzeczy. Niekiedy, niektóre z nich wydawały mi się twórcze. Wierzyłem przez długi czas, że to sprawa charakteru i temperamentu, a nawet jakieś geniuszu. W 2017 roku po namowach poszedłem na terapię prywatnie lecz terapeutka mi nie podpasywała. Nie potrafiła do mnie dotrzeć. I szybko zrezygnowałem. Nie sądziłem jednak, że to DDA i ona tego mi nie powiedziała. Uznałem, że terapia jest bez sensu. W połowie 2018 roku podzieliłem się swoją przeszłością z jedną osobą. Ona dała mi książkę „Lęk przed bliskością” J. G. Woititz. W książce autorka opisała głównie syndrom DDA i poniekąd DDD. I już wiedziałem co mi dolega. Nie było wątpliwości. Za namową osoby, która mi dała książkę poszedłem na terapię. Wiedziałem, że muszę zmienić swoje życie. Nie maiłem już większych wahań. Poszedłem na terapię. To była dobra decyzja. Jeszcze długa droga do pożądanego stanu lecz warto. T moja opinia. Ja też późno się dowiedziałem lecz lepiej późno niż wcale. Osobiście uważam, że szkoda czasu by samemu z tym sobie radzić. Warto skorzystać z pomocy.
To początek bloga lecz jak na niego będziesz zaglądał to poznasz moją historię lepiej. Może znajdziesz jakieś moje podpowiedzi.
Powodzenia !