Ratując się ucieczką
11/11/2019Poczucie niskiej wartości
25/11/2019Udział w półmaratonie i jego ukończenie znajdował się na liście moich marzeń. Zrealizowałem je 26 października 2019 roku biorąc udział w 6. PKO Półmaratonie Gliwickim. Pogoda i siły dopisały. Miałem bardzo optymistyczne nastawienie. Bałem się jedynie kontuzji, która jako jedyna mogła mnie wyeliminować. Nie byłem dobrze przygotowany do startu, więc jakiś uraz był dość prawdopodobny. Miałem jednak nadzieję, że ukończę bieg, bo to był mój pierwszy półmaraton. Rok wcześniej planowałem wziąć udział w takim 21 km biegu, lecz ostatecznie zrezygnowałem. Nie był to jeszcze mój czas. Postanowiłem trenować dalej. Zdecydowałam się na ten bieg. Założyłem, że w Gliwicach nie będę ostatni. To był drugi cel, zaraz po ukończeniu biegu. I nie nastawiałem się na konkretny czas. Chciałem zejść poniżej 2 godzin i 45 minut. Dopiąłem swego. Nie byłem też ostatni, bo za mną przybiegło jeszcze wiele osób. Byłem z siebie i tak naprawdę wciąż jestem z siebie dumny.
Trasa 6. PKO Półmaratonu Gliwickiego biegła twardą nawierzchnią przez centrum Gliwic. Biegło się bardzo przymnie, a czas uzyskany bardzo, bardzo mnie satysfakcjonował.
Ten bieg rozbudził mój apetyt i postanowiłem od razu zapisać się na kolejny półmaraton w tym roku, co też uczyniłem. Kilka dni po pierwszym maratonie zapisałem się i opłaciłem udział w następnym. Akurat jeden z ciekawszych biegów odbyć się miał 17 listopada 2019 roku w moim mieście, czyli dziś.
Dziś udało mi się przebiec mój drugi półmaraton. Nie byłem ostatni, co mnie ucieszyło. Mam kolejny medal. Biegło mi się jednak o wiele trudniej. Nawierzchnia była zmienna. Część trasy prowadziła przez leśne drogi. W mojej ocenie przez to biegło się nieco trudniej niż w Gliwicach. Poza tym od poprzedniego półmaratonu nie ćwiczyłem. Nie przebiegłem nawet kilku metrów. To był błąd. Przed kolejnymi startami na pewno go nie powtórzę. Do tego problemy osobiste oraz kłopoty ze snem oraz złe odżywianie nie były moimi sprzymierzeńcami. Już po 3 km miałem lekko dosyć i czułem, że walka będzie toczyć się do końca. Przeczucie mnie nie zawiodło. Znam swój organizm i wiem kiedy mam potencjał, a kiedy jest go za mało. Dziś zdecydowanie go zabrakło.
Bieganie ma dla mnie jeszcze inne wymiary. Ten rodzaj sportu poprawia moją kondycję, wytrzymałość i zdrowie. Uprawianie biegów i pokonywanie kolejnych dystansów, innych uczestników rywalizacji, a zwłaszcza samego siebie hartuje mnie i napawa ogromna wiarą w sukces, nie tylko sportowy, ale i życiu codziennym. Nawet, gdy jest się słabo przygotowanym, czuje się pewną słabość, niepewność albo warunki są nieodpowiednie, da się przebiec. Dobiec do mety i zrealizować to, co się założyło. Udaje się pokonać samego siebie. To jest cudowne uczucie. W życiu jest podobnie. Walczysz do końca. WYGRYWASZ. Tylko zwycięscy dobiegają do mety, realizują założenia.
W najbliższym czasie, w życiu osobistym, czeka mnie kilka istotnych i trudnych spraw do załatwienia. Bieganie jest dla mnie pewną analogią. Dzięki pokonywaniu kolejnych wyzwań i słabości, wierzę, iż pokonam i te osobiste. Półmaratony ukończone. A w życiu? Nic i nikt mnie nie rozjedzie. Zwyciężę. Nawet jeśli nie będzie to zwycięstwo spektakularne.
Każdy z nas ma dziedzinę mocy, w której jest dobry bądź bardzo dobry. Warto ją wzmacniać i cenić, bo pomaga nam pokonywać trudności w innych obszarach. To moje zdanie.
Marzenie dotyczące półmaratonu zrealizowane. Mega sprawa.
Samych zwycięstw!
1 Comment
Super ten Twój blog. Nie tylko o DDA ale i o życiu. Biegam w maratonach od lat. Mamy więc takie same upodobania. Zapraszam na Mazury na treningi. Trzymam kciuki za Ciebie.