
Lęk przed zdemaskowaniem
11/03/2019
Wstydzę się tego, kim jestem
25/03/2019Nie samym DDA/DDD człowiek żyje. Syndromy to tylko nasza cząstka. Na co dzień o tym nie myślę. Chcę Ci pokazać, iż na zmaganiach z DDA nie kończy się świat. Jest wiele przyjemniejszych spraw niż tylko walka z tą przypadłością. Jest wiele ciekawszych rzeczy, którymi trzeba się zajmować. Jednym z takich bojów jest walka z własną słabością fizyczną. Zwłaszcza teraz, gdy za oknem budzi się wiosna. A ta pora roku prowokuje mnie do pozytywnego wysiłku jakim jest bieganie. Bieganie to jeden z moich ulubionych sportów. W czasie biegania mam świeże myśli i bardzo często przychodzą mi fajne pomysły, zwłaszcza na artykuły do tego bloga. Poza tym bieganie zaopatruje mnie w endorfiny, kondycję i wiarę we własne możliwości.
Niestety, po zimowej przerwie, kondycja wyparowała. Poprzedni sezon kończyłem w okolicach 15/16 km. Dzisiejszy trening planowałem na 2 km. Zazwyczaj trzy pierwsze treningi zaczynam od takiego dystansu, a potem stopniowo zwiększam dystans o 0,5 km. I staram się nie robić treningów poniżej 10 km. W tym roku szykuje się na pierwszy półmaraton, więc i dystanse samoczynnie będą się wydłużać. Mam czas do września lub października i zamierzam ostro popracować nad tym wyzwaniem.
Wybiegłem w południe. Pogoda była rewelacyjna. Nawet było za ciepło, bo po 1 km musiałem zdjąć kurtkę. Czułem, że własne ego wystawia mnie na solidną próbę. Podpowiadało, że dam radę przebiec więcej niż 2 km. I ostatecznie przebiegłem 3,66 km. Czasem na razie się nie pochwalę, bo jest kiepski. Na porównanie przyjdzie jeszcze odpowiednia pora. Przyznaję jednak, że każdy krok po trzecim kilometrze nie sprawiał mi radości. Rodził się w bólu i zniechęceniu. Miałem ochotę przerwać bieg. Niemniej z każdym krokiem wyznaczałem sobie kolejny cel. Do tej latarni, którą widzę. Do sklepu, który jest tuż, tuż. Byle się sprawdzić. Byle dobiec do głównej ulicy przy lesie. I tak pokonałem ostatnie 660 metrów. Ponad półtora kilometra więcej od zakładanego planu. Rewelacyjnie jak na początek sezonu. A za słabo, by cieszyć się przed półmaratonem.
Teraz wypoczynek do środy. A potem czas na solidne treningi i zaliczenie wymarzonego dystansu w tym roku. Poza tym sport ma jeszcze jedno zadanie. Ma pomóc mi zejść z wagą do 80 kg. A więc ponad 6 kg do października 2019 roku.
W sporcie, w tym w bieganiu, dostrzegam wielką analogię z pozbywaniem się DDA/DDD. W obu przypadkach to proces. Utrzymanie kondycji fizycznej i psychicznej wymaga treningu, poświęcenia, skupienia i ciężkiej pracy. Prawdziwy sukces rodzi się w bólu, w pokonywaniu swoich słabości, w wytrwaniu. Przechodzi fale zwycięstw i porażek. Możesz być świadomy, przygotowany, dobrze wytrenowany, a na trasie zawsze pojawiają się wzniosłe chwile, z których jesteś dumny. Bywają też bolesne upadki, z których zawsze należy się podnieść. By ostatecznie zwyciężyć.
Czas na sport.
Czas na pokonywanie demonów przeszłości.