„Możecie być zdumieni, kiedy przekonacie się, jak niskie mniemanie ma o sobie dziecko alkoholika, z którym jesteście związani. Wprost trudno wam będzie zrozumieć, jak taka bystra, czarująca, zdolna, kochana osoba może się uważać za NIC. Chociaż to dla was nie ma całkowicie sensu, one naprawdę tak czują i jest to ich głęboka, mroczna tajemnica”. To słowa pochodzące z książki „Lęk przed bliskością” Janet G. Woititz. W zasadzie tym cytatem mógłbym zakończyć artykuł.
Wstydzę się tak wielu rzeczy, że zdecydowanie łatwiej wymienić to, z czego jestem dumny. To bardzo, bardzo krótka lista. I to również jest dobry moment, by dalej już nic nie pisać. Nie pójdę jednak na łatwiznę (bo i za ten artykuł będę się potem wstydził).
Po raz pierwszy, i w dodatku publicznie, przyznaję się do poczucia wstydu. Jest to temat tabu. Nawet dla mnie samego. Po prostu jest i nie obnoszę się z nim. Choć jesteśmy narodem lubiącym narzekać, to jestem przekonany, o jednym. Monolog na temat tego, czego się wstydzę zdołowałby najbardziej odporną psychicznie osobę. Jakkolwiek artykuł jest na wskroś smutny, to wierzę, że jego zakończenie powieje optymizmem.
Trudno mi powiedzieć od kiedy zażenowanie mi towarzyszy. Pewnie wkradało się do mojego umysłu stopniowo i nieśmiało, lecz stale.