Ten sławny cytat pochodzi od starożytnego greckiego filozofa Heraklita, który żył 540 p.n.e.–480 p.n.e. Odkąd świat i ludzkość sięga pamięcią, nic w tej kwestii nie zmieniło się. W każdej sekundzie zmieniają się w naszym życiu dziesiątki albo setki parametrów. Nad większością nie zastanawiamy się. Gros nie dostrzegamy. Myślę, że ludzie ogólnie źle znoszą zmiany. Zwłaszcza te zasadnicze, które w jakiś oczywisty i namacalny sposób zmieniają nasze przyzwyczajenia, położenie, myślenie, itd.
Lubię podawać przykłady. One najlepiej działają na wyobraźnię.
Sięgnijmy do szkolnych ław. Przeważnie każdy z nas miał stałe, ulubione miejsce. Koło najlepszego kumpla lub przyjaciółki. Czy kiedyś nauczyciel przesadził Ciebie? Powód jest mniej istotny. Przyczyny tego zdarzenia mogły być różne. Ważny był sam fakt. Mi zdarzyło się to może ze dwa razy. Kurcze jaki byłem zły. Wrrr.
Jestem niemal na 100 % przekonany, że wracasz autem do domu tą samą trasą z pracy, z uczelni, od siostry mieszkającej kilka kilometrów dalej lub od babci. Nawet nie dostrzegasz ile znaków drogowych mijasz. Zmieniają się, co kilka metrów. Nawet gdyby służby drogowe zmieniły jakiś znak w pobliżu miejsca zamieszkania jestem pewien, że tego nie dostrzegasz. Ale niech tylko jakaś firma postawi znak, ze droga będzie jakiś czas zamknięta, bo trzeba ją np. remontować. Jaka jest Twoja pierwsza reakcja? Myślisz sobie, och jak cudownie, w końcu droga będzie bez dziur, w końcu nawierzchnia będzie płaska i auto nie ucierpi. No i pasy dla pieszych w końcu będą odnowione. Do tego być może powstaną nowe miejsca parkingowe. A Ty taki uśmiechnięty. Taka szczęśliwa. Przyjaźnie machasz do ekipy remontującej. Myśląc sobie po cichu. Dziękuję Wam Panowie. Good job! Nareszcie. Taaa? Odpowiedź pozostawiam wyłącznie Tobie.
Uwielbiam patrzeć na ryby pływające w akwarium. Ta czynność mnie uspokaja. I ciągle zachwyca. Pomimo, iż wnętrze akwarium wydaje się spokojnym miejscem to następuję tam ciągła zmiana. Każda sekunda obserwacji ukazuje nieustanne przemiany.
Lubię też zaglądać do piekarnika. Szczególnie, gdy sam piekę ciasto. Patrzenie na to, kiedy rośnie, zmienia objętość i barwę, kiedy w którymś miejscu pęknie albo opadnie jest dla mnie chwilą przyjemności. Poza tym ten zapach. Delektowanie się reakcją ciasta na wpływ czynników fizyko-chemiczno-termicznych wprawia mnie również w chwile zadumy. Ten proces też uświadamia mi dokonywanie się ciągłych zmian.
Pewnie obiło Ci się o uszy, że upływ czasu najlepiej widać po dzieciach. Może nie masz jeszcze dzieci i jeśli nie, to słyszysz je teraz. Upływ czasu to jedno. Dzieci przynoszą same zmiany. Nie tylko sposobu życia, gdy się pojawią. Tak naprawdę są źródłem nieustannych zmian. Od wymiany pampersów począwszy. A potem przez setki i tysiące dni jakie z nimi spędzamy, generują same zmiany i tych przykładów można podawać bez liku. Ja nie nadążam za zmianami jakie moje dzieci mi serwują. Pojawiły się w piaskownicy i trwają do dziś. Rano dziecko wstaje i chce uczyć się angielskiego, więc dobra mama zapisuje na angielski. Pół roku później to już nie angielski tylko hiszpański. A w sumie hiszpański jest ok, lecz lepszy jest mandaryński. Wczoraj najlepsze przyjaciółki to Martyna, Zuzia i Basia. Dziś Paula i Julka. Jutro? Któż to wie. W południe mamy całą rodziną iść na rower. I gdy jest południe synowie pobiegli grać z kolegami w gry, a córka ma zły dzień i nie ruszy się z domu, bo rozmawia z przyjaciółką przez telefon i rodzice są na drugim planie… W każdej rodzinie, coś innego. Zmiany, zmiany, zmiany.
Praca też bywa areną wielu zmian. Nawet w tym samym miejscu non stop coś się zmienia. Koledzy i koleżanki z pracy. Dziś są, jutro ich nie będzie. Jeszcze tydzień temu dzieliłem biurko z kolegą, a teraz mam koleżankę. A za tydzień remont hali i trzeba iść na inną. Szefostwo ma się zmienić, krążą plotki, ploteczki. Ekspres do kawy się zepsuł. Nikt go nie chce naprawić. Łamanie praw ludzkich, jak żyć bez porannej kawy? No jak? Dorota zaszła w ciążę i zastąpi ją ta nowa praktykanta. Tymczasowo. Oczywiście. Słuchajcie! Słuchajcie! Informacja z finansowego. Wypłaty nie będą już 01 każdego miesiąca, tylko każdego 15. A ja mam kredyt do spłaty, co miesiąc – 05. I co zrobić?…
Powolne zmiany, wdrażane sukcesywnie są do przyjęcia. Jakoś sobie z nimi radzimy. A te nagłe, z sekundy na sekundę, z dnia na dzień? Trudniej ztakimi, nieprawdaż?
Zmiana, zmiana, zmiana za zmianą – jakże one nas rozbiją, irytują! Zaburzają nam zharmonizowany ład i porządek. Wszystko zmieniają, a nawet wywracają do góry nogami. A jednak w zmianie jest coś pięknego. Coś, co popycha nas, wbrew pozorom, na przód. Bez nich świat byłby nudny. Aż do bólu przewidywalny. Wszystko stałoby w miejscu.
Każdy z nas reaguje różnie na zmiany. Łatwiej je znosi lub gorzej. Ta reakcja jest też uzależniona od naszego nastroju, humoru, zdrowia, gotowości do zmian, od tego czy na nie czekamy, czy są całkowitym zaskoczeniem. Dużo zależy od skali tej zmiany. To wszystko wydaje się naturalne.
DDA przesadnie reagują na zmiany, nawet na te, na które nie mają wpływu. Chcą, aby wszystko działo się wedle ich woli. Nie dopuszczają żadnych odstępstw od tych, które zaplanowali.
Taka przesadna reakcja ma swoje wytłumaczenie i ściśle wiąże się z dzieciństwem. Dziecko dorastające w otoczeniu alkoholika nie miało żadnego wpływu na to, że rodzic spożywał alkohol, ani na całokształt tej sytuacji rodzinnej. To zostało mu odgórnie narzucone. To był stan faktyczny i aby sobie z tym jakoś radzić, musiało znaleźć rozwiązanie. Sposobem na to stała się kontrola otoczenia i odpowiedzialność za nie. To dawało poczucie stabilności, którego tak brakowało w takim domu. Dziecko alkoholika nauczyło się polegać na sobie i ono samo dla siebie było autorytetem. Nie musiało zdawać się na innych. Kreowało swoją rzeczywistość. I czasem był to świat nad wyraz iluzoryczny, pełen ładu. To z kolei doprowadziło do pewnych działań mających na celu kontrolę wszystkiego, spowodowało sztywność i brak spontaniczności. To jeden z czynników, który powodował, że dziecko stawało się za szybko dorosłe. Brakło tego dziecięcego luzu, swobody i czasu na zabawę. Takie zachowanie można było odbierać jako niechęć do współpracy z innymi, słuchania innych czy też chęć robienia wszystkiego według własnego planu. Tymczasem był to efekt obronny. Wynikał z obawy, przed zmianą. Głównie ta nagłą, niespodziewaną, na którą nie miało wpływu, a brak wpływu powodował z kolei zawirowanie w życiu. W poczuciu ułudy stabilności. Taka kwadratura koła, smutna pętla.
Ta zbyt gwałtowna zmiana i poczucie kontroli były pewnym wytworem myśli, dziecięcych fantazji, że kontrola wszystkiego, całego otoczenia jest możliwa. Dlatego, też reakcja na taką zmianę zazwyczaj bywała nadmierna. I z dużym prawdopodobieństwem wynikała z przeżyć, z wcześniejszych doświadczeń. To była akcja – reakcja. Bezwarunkowa, podświadoma. To był jakiegoś rodzaju bunt na nieprzewidzianą sytuację. Dziecko zareagowało jak zareagowało. Być może nie adekwatnie do całego zajścia. I z całą pewnością nie raz tego żałowało. Później analizując to, co wcześniej nastąpiło, już na „chłodno”, z boku wyglądało to dziwnie i mogło powodować kolejny dyskomfort. Dokonując oceny, po czasie, często samo uznawało swoją reakcję za przesadną. Trzeba zrozumieć, że nietypowych sytuacji było w życiu takiego dziecka bardzo dużo. One odcisnęły piętno na umyśle dziecka, a potem w dalszym życiu. I pozbycie się tej trudności w reagowaniu na zmiany nie jest łatwe, nawet wtedy, kiedy już znasz syndromy DDA. A kiedy nie jesteś ich świadom? Jak z tym walczyć? Jak się zmagać lub wyeliminować? Gdyby odpowiedz była łatwa. A nie jest!
Ja też trudno reagowałem na zmiany. Zwłaszcza, że lubię mieć wszystko zaplanowane. Chcę wiedzieć o pewnych faktach z góry. I małe odstępstwa są dopuszczalne, lecz te drastyczne, nagłe już nie tak bardzo. Bardzo często te plany pozostawały tylko dla mnie. Nie mówiłem o wszystkich innym. Rodzinie. Znajomym. Mój koncept, to mój.
Dlatego też bywało, że w poniedziałek miałem już swój własny plan na piątkowe popołudnie. A znajomi, dzieci czy żona nagle wymyślali swój scenariusz. Nie zgodny z moim, o którym raczej nie mieli bladego pojęcia. Plan to plan. Mój, więc po co innym go relacjonować. Wymagał realizacji. A zostawał niekiedy zburzony. I choć czasem spontan był mi bardzo na rękę. Cieszył. To od czasu do czasu nagła utrata kontroli, zmiana ogólnych założeń i często niedoskonałych planów, stawała się punktem zapalnym. Eksplodowało coś w moich myślach, a potem w czynach. I po czasie nawet sam dostrzegałem irracjonalność moich wybryków. Po czasie, niestety! Faktów nie dało się już zmienić.
Takim skrajnym przykładem, z którego nie jestem dumny, jest moja opowieść wakacyjna sprzed bodajże 4 lat. Tam zebrały się jeszcze inne objawy DDA, lecz nagła zmiana wywołała niecodzienną burzę. Była zapalnikiem w dynamicie. Byłem z żoną i dziećmi oraz kilkoma znajomymi na wakacjach w Chorwacji. To był naprawdę udany wyjazd. Starałem się wyluzować i dobrze bawić. Tak też było, przyznaję. Jadąc na Chorwację spaliśmy w Mariborze. Warunki nie były może idealne, lecz byliśmy sami. W drodze powrotnej również mieliśmy mieć nocleg, tym razem w Lublianie. Wiedziałem i tak sobie założyłem, że będzie to hotel. Wyjazdem i organizacją zajmowała się znajoma i wszystko do tej pory było perfekcyjnie zorganizowane. Na miejscu okazało się, że to nie hotel, tylko hostel. I nie będziemy wszyscy wspólnie w pokoju, tylko ja z rodziną będziemy spali z obcymi w jednym pokoju. Z młodą parą z Anglii. I te ogólne warunki w pokoju. Wszystko naraz, nie tak jak miało być. Koszmar. Do tamtej pory myślałem, że będziemy sami w jakimś przytulnym hotelu. A tu takie wiadomości! To spadło jak grom z jasnego nieba na mnie. Dlatego nie wytrzymałem. Ktoś, kto nie ma skrajnych reakcji na nie przewidziane zmiany tego nie zrozumie. Nawet niektórzy DDA, których to aż w takim stopniu, nie dotyczy też mogą być zdziwieni moją reakcją na tamtą sytuację. Sam do dziś zachodzę w głowę czemu tak postąpiłem. A mianowicie mój mózg (ja) zbuntowałem się. Oświadczyłem, że nie będę spał w tym hostelu, tylko w aucie. Dostałem mega focha i wyszedłem z obiektu. Parking był po drugiej stronie ulicy, pod jakimś biurowcem. Był to na szczęście parking podziemny, z bramą. Nocy w aucie nie przespałem. Okropnie niewygodnie mi było. Świeciło światło, non stop ktoś chodził do innych aut. Panowało tam gorąco, czułem duchotę. Nie widziałem czy w Słowenii jest to dozwolone, czy ktoś nie zgłosi tego na Policję i jak ona zareaguje. Bez kąpieli, zdenerwowany na całą sytuację i na przede wszystkim na siebie. Ale się nie ugiąłem. Nikt nie rozumiał mojej reakcji. Koleżanka, która organizowała wyjazd czuła się zakłopotana i zdezorientowana. Pozostali znajomi też byli, co najmniej zdziwieni. Żona nie mogła spać i przychodziła kilka razy do mnie w nocy, by zobaczyć czy żyję. I nieudolnie próbując mnie przekonać bym poszedł spać do hostelu. Dzieci martwiły się czy mi się coś stanie. A ja nie byłem w stanie tego przezwyciężyć. Tamtego lata nie wiedziałem dlaczego się tak zachowałem.
Odpowiedź przyszłą latem 2018 roku, gdy dowiedziałem się o syndromie DDA. I o tym, jak ciężko reaguję, m in. na zmiany. Czytając o dolegliwościach, pomyślałem właśnie o tym opisywanym doświadczeniu. I nie tylko. Ten był iście skrajnym, głupim i nieodpowiedzialnym czynem. Dalsza droga, na drugi dzień, była dość napięta po tym, co zrobiłem. Żona się wstydziła za mnie, dzieci były zdezorientowane, znajomi zniesmaczeni, bo nie potrafili tego zrozumieć. I na końcu ja. Też bez logicznych wyjaśnień, dlaczego taka reakcja, na taką dość trywialną zmianę. Na to, że nikt mi nie powiedział, iż to nie hotel tylko hostel, bo chyba o to poszło? Popaprane to na maxa!
Duża zmiana nastąpił we mnie, gdy dowiedziałem się o moich dolegliwościach. Czytając i pogłębiając wiedzę o objawach DDA/DDD, zrozumiałem, iż wiele z tych zdarzeń i moich reakcji wynikała z tego, co dało mi dzieciństwo i bycie synem ojca nadużywającego alkoholu. Co gorsza, nigdy nie wiedziałem kiedy nastąpi to odpalenie dynamitu i ten wybuch przy nieprzewidzianej zmianie. Tu nie ma reguł. To właśnie jest najgorsze. Znasz siebie, a jednak nie znasz się do końca.
Uważam, że wroga należy dobrze poznać, by z nim walczyć. Syndromy DDA/DD to mój potencjalny wróg. Na pewno wiedza pozwala mi z tym się mierzyć. Niemniej wróg nie śpi. Nie stoi w miejscu. Rozwija się i ma swoje niecne plany. Teraz kiedy wiem, co mi dolega jest łatwiej. Bardziej rozumiem swoje uczucia i emocje, lecz to nie koniec walki. Trzeba być czujnym. Jestem czujny. Póki, co nie miałem aż tak drastycznych „odjazdów” i robię wszystko, by ich uniknąć w przyszłości. I bardzo wierzę, że uda mi się z tym skutecznie radzić.
Dzięki za dotarcie do tego miejsca. Nie życzę Ci takich przeżyć. Sobie zresztą już też nie!
2 Comments
Doskonale to opisałeś, dzisiaj uświadomiłam sobie skąd moje absurdalne reakcje na zmianę planów. Szukając odpowiedzi natrafiłam na Twój artykuł. Myślę jak z tym walczyć, czy dam radę. Bardzo chciałabym to zmienić w sobie.
Unique już wiesz, że masz z tym problem i to jest początek sukcesu. toi jest do przepracowania. Możesz to próbować okiełznać na terapii, na własnych przemyśleniach, na byciu szczerym ze sobą. Zmiany to proces. Powolny, ale warto w siebie zainwestować. Szukać lepszych rozwiązań. Czytaj mojego bloga, bo być może znajdziesz tam coś dla siebie ciekawego, blogi innych, książki, podcasty o DDA, są też fajne grupy wsparcia na FB. Trzeba poszukać różnych rozwiązań,