Każde dziecko pragnie uwagi rodzica, kiedy poświęca mu swój czas. Zainteresowanie rodzica może przybrać różne formy. Mama przeznaczała nam dużo czasu. Walczyłem o uwagę taty. Szczególnie w pierwszych latach dzieciństwa.
Jego czas kupowałem różnymi metodami. Najskuteczniejsza była nauka. Tatę pasjonowała matematyka i dlatego ją lubiłem, bardziej od innych przedmiotów. Dostawałem przeważnie piątki. Tata naprawdę mi pomagał. Tłumaczył. Dawał dziesiątki zadań do rozwiązania. A potem sprawdzał. Rozwiązywałem zadania szybko. To tatę satysfakcjonowało. Był tylko dla mnie. Taki układ odpowiadał mi bardzo. Potem chyba sobie nie radził z poziomem. Nie przyznał się do tego. Mówił, że nie ma czasu i sam muszę się uczyć. Skończył się okres wspólnego odrabiana lekcji. Dodatkowo tatę wciągnęła działka i praca na niej. Non stop coś wymyślał do roboty. Nie mam czasu – powtarzał.
W dzieciństwie byłem ministrantem. Chodziłem na poranne msze na godzinę 06.00. Tata miał też zmiany na tą godzinę. Wstawał wcześniej i robił mi herbatę. Nie należały do szczególnie smacznych. Strasznie mocne i nadmiernie osłodzone. Bez cytryny, lecz nie narzekałem. Miały swój smak, smak uwagi taty. Do tego, od czasu do czasu, usmażył jajecznicę. Dziwnie kroił cebulę i nie wypiekał jej. Nie narzekałem, tylko jadłem. Robił też specyficzne ciasto drożdżowe. Nazywał je grzybkami. Ponoć sam takie jadał za dziecka. Czasem wychodziły mu dobre i wtenczas smakowały pierwszorzędnie. Pilnował abym zjadł zawsze wszystko. Pytał, czy dolać picia, albo dołożyć jedzenia. To było naprawdę fajne. Inni jeszcze spali, a my urzędowaliśmy razem. Piękne chwile, piękne. Chciałem, żeby tak między nami było zawsze. Skończyły się gdy już podrosłem, tak pod koniec podstawówki. Poza tym przeprowadziliśmy się bliżej kościoła, dosłownie naprzeciw. Zniknęła potrzeba wcześniejszego wstawania. Serwowanie śniadań okazało się zbędne.
Tata w latach 70/80, pracował jako kierowca ciężarówek i autobusów. Często przyjeżdżał pod dom. Nie należałem do zagorzałych fanów motoryzacji. Mój młodszy brat widział w autach cały świat. Każde auto na ulicy go fascynowało. Auta taty rozpoznawał z daleka. Ja mniej na to zwracałem uwagę. Choć z czasem rozpoznawaliśmy nawet specyficzny dźwięk silnika i wiedzieliśmy kiedy tata wstąpił do przerwę. Młodszy brat uwielbiał, gdy tata robił nam małe wycieczki. Do tego stopnia, że ojciec musiał go przewieść choćby 100 metrów. To mu wystarczało. A jak nie przewiózł, to potrafił płakać kilka godzin. Mnie ta zabawa też trochę wkręciła. I też liczyłem na małe wycieczki. Uwielbiałem zapach wewnątrz aut. I to jak tata tłumaczył krok po kroku, co robi. Częściej jednak tata zaczął się z tego wykręcać i tłumaczył to pośpiechem. Bywało, że zabierał tylko mnie albo brata. Apetyt rósł z naszym wiekiem. Tacie przestało się to podobać i mówił, że nie ma czasu. Śpieszy się. I innym razem nas przewiezie. I wychodził z domu.
Potem wpadliśmy na pomysł, że nie będziemy czekać na niego w domu tylko pod autobusem lub ciężarówką. I argument z brakiem czasu mu trochę ograniczyliśmy. Przez jakiś czas fortel działał. Tata jednak nie próżnował i znalazł na nas sposób. Stawiał auto kilka ulic dalej. Wyczuliśmy, że nas bajeruje i namierzyliśmy auto kilkaset metrów od domu. Im byliśmy starsi, tym dłuższe trasy nas interesowały. Tata jednak mówił coraz częściej, że nie ma czasu. Śpieszy się i powozi nas innym razem. Ostateczne przestał nas wozić. Zbiegło się to też ze zmianą pracy.
Z czasem chciałem żeby częściej zajmował się mną i braćmi. Poświęcił nam więcej uwagi. Częściej rozmawiał. A on na przekór temu, robił to coraz rzadziej.
Potem zdanie: Nie mam czasu stało się rutynowe. Nauczony odmowami nie prosiłem o jego czas. Znałem odpowiedź.
Zastanawiałem się dlaczego przyjął taką politykę. Nie miało to sensu dla mnie. Byliśmy jego dziećmi, a on tak naprawdę uciekał przed nami. Uciekał od mamy i miał swój świat. Skupiony na działce i pracy. Czas natomiast okradał nas. Z ojca.
Rozumiałem pracę. Trzeba pracować i koniec. Natomiast na działce wymyślał sobie różnorodne prace. Często go odwiedzałem na niej i wtedy rozmawialiśmy. Tam miał czas, o ile miał humor i nie wypił.
Jak powiedział Jan Twardowski „Jeżeli kochasz, czas znajdziesz, nie mając ani jednej chwili”. Tata mówił, że kocha. A czasu nie znajdywał. Zastanawiam się jakim jestem ojcem. Z pewnością lepszym, lecz i tak za mało swoim dzieciom poświęcam czasu. Choć robię wszystko, by nie nadużywać zdania: Nie mam czasu, efekty są różne.