
Inny świat
27/04/2020
Impulsywność u DDA
11/05/2020Ślady pozostawione przez dzieciństwo tworzą w naszej psychice pewne schematy osobowościowe. Część z nich zapewne może od czasu do czasu pełnić korzystne role w funkcjonowaniu osoby dorosłej. Jednakże w większości, choć w dzieciństwie miały charakter przystosowawczy, gdyż pozwalały przetrwać trudny czas, radzić sobie w patologicznych zdarzeniach rodzinnych, w dorosłym życiu są przyczyną wielu trudności i destrukcyjnych działań. Schematy te są dość sztywne i mocno zakorzenione w umyśle. Nawet jeśli sytuacja dorosłego człowieka jest korzystna i stabilna, to właśnie owe schematy działają jak za dawnych lat i generują sztuczny świat zagrożenia jaki był w dzieciństwie. W rezultacie tego oddziaływania DDA zachowuje się nieadekwatnie do panujących obecnie warunków. Jest to oczywisty skutek utrwalonych schematów destrukcyjnych.
Schematy osobiste nie są tym samym, co wyuczone wzorce zachowań czy wzorzec rodzinny (w procesie wychowania lub modelowania). Ich wpływ nie polega na tym, że dorosły naśladuje swoich rodziców i wdraża to, czego się od nich nauczyła. Gdyby tak było, rozwiązanie problemu mogłoby być łatwe. Wystarczyłoby taką osobę nauczyć innych zachowań i stosownie ją wyedukować. To jednak nie działa. Efekty są mizerne. Skuteczne są jedynie wtedy, gdy mamy do czynienia z deficytem umiejętności, wzorców, wiedzy lub złych nawyków. Natomiast w sytuacjach, kiedy to zarzewie problemów znajduje się głębiej do utrwalonych tendencji osobowościowych, właściwym jest przepracowanie schematów osobowościowych. U jednej osoby mogą oczywiście występować oba źródła trudności.
Wydarzenia z dzieciństwa, nawet jeśli są postrzegane z wewnątrz jako podobne, mogą utrwalać się w osobowości w sposób bardzo zindywidualizowany i tworzyć różne algorytmy.
Schematy nie są też stałymi cechami osobowości. Tworzą się pod wpływem ważnych doświadczeń przez całe życie, nie tylko w dzieciństwie. Mechanizm ich działania jest zmienny i ma rożną dynamikę. Stąd ludzkie reakcje nie są identyczne.
Destrukcyjne schematy osobiste to utrwalone scenariusze przeżywania, myślenia oraz zachowań. Aktywują się automatycznie w typowych dla konkretnej osoby sytuacjach. To one nią kierują. W efekcie tego oddziaływania osoba powtarza ten niekorzystny sposób reagowania, niezależnie od wielkości szkód, jakie ponosi.
Destrukcyjne schematy osobiste należy rozumieć jako złożone mechanizmy, które składają się z tendencji umysłowych, emocjonalnych i behawioralnych.
Większość istotnych schematów ma odniesienia do „Ja”, a więc wpływają one na sposób traktowania siebie, realizację wartości, a także dobór swoistych celów czy realizację decyzji.
Przyjrzyjmy się schematom w relacji sam ze sobą. Występują one u danej osoby pojedynczo lub w grupach.
I. Lekceważenie, zaniedbywanie i pomniejszanie ważności oraz wartości samego siebie
Osoba z tego rodzaju schematem zaniedbuje własne potrzeby, nie liczy się z własnymi uczuciami i rezygnuje z wyzwań i zadań, które mogłyby jej przynieść korzyści. Występuje brak wiary we własne możliwości, przekonanie o osobistej zawodności, małości, bezsilności i beznadziejności. Lekceważy siebie, swoje potrzeby. Typowe dla tego schematu tendencje uruchamiają przekonania o własnej nieważności, poczuciu bycia gorszym od innych, wspominaniu sytuacji, w których była taka osoba ignorowana, wyszydzana, wyśmiewania.
II. Straszenie siebie i przygnębianie
Wytwarza się postawa wzmacniająca osobiste zagrożenie i wyczerpująca zasoby, możliwości oraz zdolności. Uruchamiają się tragiczne i zagrażające życiu wydarzenia (przemoc, porzucenie, duża śmiertelność), przepowiadanie sobie katastroficznych wizji dla siebie i najbliższego otoczenia. Taka katastrofa wydaje się realna już na tą chwilę. I nie można jej w żaden sposób zapobiec. Dominuje w tej postawie kruchość życia i nieprzewidywalność zdarzeń, złośliwość losu i wiecznego pecha. Osoba z tym schematem ma tendencje do zamartwiania się, poczucia osamotnienia w swoim cierpieniu. Ma ogromne problemy z relaksowaniem się. Cały czas czuje się wyczerpana, zmęczona i przygnębiona.
III. Adorowanie siebie i wywyższanie
Typowe dla tego modelu tendencje uruchamiają przekonania o własnej atrakcyjności, o wyższości nad innymi, o posiadaniu prawa do szczególnego traktowania. Mogą też pojawiać się skłonności do nierespektowania ogólnie przyjętych zasad. Widzą się często w roli „pępka świata”. Są najważniejsi na świecie i wszystko im się należy. Występuje tu tendencja do przeceniania własnych możliwości i zdolności lub osiągnięć. To ma powiązanie z oczekiwaniem podziwu, poklasku. Osoba z tym schematem ma niewielką zdolność do empatii, nie liczy się z innymi i ma inklinacje do zachowań egoistycznych.
IV. Natarczywe kontrolowanie siebie i wywieranie presji
To wzorzec, który narzuca osobie postawę zmuszenia się do wyjątkowych poświęceń, osiągnięć i perfekcjonizmu. Wewnętrzne pokłady i głosy nakazują doskonałość, wydajność oraz przekonania o misji nieustannego dążenia do wygórowanych do granic możliwości standardów. W celu uniknięcia krytyki lub z nadzieją na uzyskanie akceptacji lub miłości. Występuję tu też nie tylko krytyka innych, ale gorsza wydaje się ta własna, która zmusza do coraz większych wyrzeczeń i poświęceń. Pojawia się nadmierne reagowanie lękiem i wstydem w przypadku popełnienia błędu czy odsłonięcia własnej niedoskonałości. Od tych uczuć jest jedna droga ucieczki. To nieustanne kontrolowanie siebie, zmuszanie do perfekcyjnego wykorzystania czasu i możliwości. Notorycznego rozwoju. Nie ma przyzwolenia na chwile słabości i rozluźnienia.
V. Atakowanie, negowanie i wrogość względem siebie
Wytwarza się postawa autoagresywna ukierunkowana na atakowanie i ranienie siebie. Specyficzne dla tego schematu tendencje uruchamiają m.in. myśli i próby samobójcze, surowe ocenianie własnego postępowania, potępienie i poniżanie siebie. Obwinianie za negatywne zdarzenia, nawet za te, na które nie miało się najmniejszego wpływu. Myślenie o sobie nacechowane jest wrogością, złością oraz bezwzględnością. Osoby takie nie wybaczają sobie błędów. Negują prawo do osobistych praw takich jak miłość, szczęście, poczucie szacunku oraz odpoczynku. Nakręcają się negatywnymi czynami, wydarzeniami oraz wspomnieniami. Występuje predylekcja do karania siebie za bardzo drobne uchybienia oraz do zachowań narażających własne zdrowie lub życie.
VI. Dezintegracja określania siebie
To postawa dezorientacji w rozumieniu siebie i dezintegracji poczucia tożsamości. Uruchamiają się biegunowo przeciwstawne wobec siebie reakcje, naprzemienne występowanie sprzecznych ocen, oczekiwań czy pragnień. Chaos i dezorientacja w relacji ze sobą to idealne określenia. Wewnętrzna stabilizacja i stałe punkty odniesienia do siebie nie istnieją. Osobie towarzyszą nierzadko skrajne konflikty wewnętrzne. Pojawiają się okresowe poczucia obcości własnej osoby. Osoby miewają gwałtowne, impulsywne wyładowania emocji, złości, zazdrości, rozpaczy, miłości albo poczucia winy lub krzywdy. Osoby te określa też skłonność do nieprzewidywanych, czasem agresywnych zachowań wobec siebie i innych oraz trudności w realizowaniu zadań, które narzucają konieczność planowania i długotrwałego, systematycznego działania.
Zatem jak to do mnie pasuje?
Jeśli chodzi o mnie, powyższe punkty, są wymieszane, naprzemiennie się przenikają. To jest teoria, a człowiek to człowiek. Ma swoje schematy. Nie odpowiadam klasycznemu opisowi w konkretnym punkcie. I myślę, że każdy DDA również będzie kompozycją tych schematów, a może w ogóle ich nie mieć. One też mogą towarzyszyć osobom bez syndromu DDA.
Na pewno wszystko zmienia się w czasie. Raz jest to doznanie intensywniejsze, a raz mniejsze, a czasami wręcz zanika. Taka huśtawka. Uważam to za normalne. Problem pojawia się, gdy wychodzi to poza pewną zdroworozsądkową skalę lub trwa za długo. Obecnie wydaje mi się, że jestem w normie. Tak na co dzień wszystko zależy od mojego samopoczucia, nastroju albo tego, co właśnie robię. Czasem pewne doznania działają w tle, nie skupiam się na nich, nie analizuje, nie rozmyślam, czemu akurat tak się dzieje.
Od czasu do czasu zaniedbuje własne potrzeby, nie liczę się z własnymi uczuciami. I to jest coś nad czym pracuje. Nie rezygnuję jednakże z wyzwań i zadań, które mogłyby mi przynieść korzyści. Zarówno w sferze emocjonalnej jak i egzystencjalnej. Mam poczucie głębokiej wiary w siebie. Wiem, że dam radę osiągnąć i zrealizować wiele marzeń i planów. Ułatwia mi to, że są one jasno sprecyzowane. A także zapisane. Właśnie to, że są zapisane jest najważniejszą kwestią. Takie rozwiązanie nadaje mi kierunek i sens moim działaniom. Na blogu nawet mam wpis dotyczący tego jakie są moje marzenia. Czy czasem miewam poczucie małości, bezsilności i beznadziejności albo przekonanie o osobistej zawodności? Tak. Czasem tak, lecz szybko z tego się otrząsam. Marudzenie nic nie daje, a działanie już tak. Kiedyś może bardziej miało to większą moc. Mniej w siebie wierzyłem. Zmieniłem jednak swoje nastawienie. Zajęło mi to trochę czasu. Głównie poprzez to, że nie porównuję się do innych, tylko do siebie. To wprawia w mniejsze poczucie małości, bezsilności czy beznadziejności. Mam więcej danych do porównania i jak zrobię choćby coś małego, coś niekorzystnego zaprzestanę czynić, to mam prawdziwą satysfakcję. Namacalną i widoczną, bo to jest monitorowane. Oczywiście możesz mieć wrażenie, że mam problem z przesadnym kontrolowaniem. I tak i nie. Ten wzorzec jest silny, lecz kiedyś był bardzo, bardzo odczuwalny. Lubię mieć wszystko pod kontrolą. Niemniej lata pracy nad sobą, rozwijanie siebie, terapia przynoszą rezultaty. Może nie aż tak jak bym sobie tego życzył, lecz postępy są. Potrafię już niektóre tematy odpuścić. Doskonale pomaga mi rozpiska planów i celów. I jeśli mogę Ci coś zasugerować, to właśnie to rozwiązanie u mnie się sprawdziło i sprawdza. Zapisywanie, przelewanie na papier swoich celów, ale także uczuć lub emocji jest świetnym narzędziem, polecanym przez wiele osób, specjalistów z różnych dziedzin. Faktem jest też, że lubię wszystko robić jak najlepiej tylko potrafię. Nie lubię lipy. Mam duże wymagania względemsiebie. Kiedyś byłem perfekcjonistą, lecz od tego powoli odchodzę. Perfekcjonizm jest bardzo męczący. Masz przez niego wrażenie, iż stoisz w miejscu, a nawet często się cofasz. Jestem też wielkim orędownikiem notorycznego rozwoju. Od pewnego czasu daję sobie przyzwolenie na chwile słabości i rozluźnienia. Uwierz mi, da się to wdrożyć i żyć z odpuszczaniem. Wymaga to trochę pracy, zwłaszcza samodzielnej. Na początku warto mieć w tym zakresie wsparcie. Dla mnie były to książki, podcasty, różne filmiki z YouTube, a potem terapia.
Straszenie siebie i przygnębianie jest raczej mi obce. Bywa, że popadam w pewną apatię, która wynika z częstego przepracowywania się. Jak za bardzo wkręcę się w pracę, to mam problem z relaksowaniem się. Wyczerpanie, zmęczenie czy nawet lekkie przygnębienie mają też miejsce. Wiążę to jednakże z nadmiarem pracy. Tak to sobie tłumaczę.
Na pewno nie jestem „pępkiem świata”. I nie zamierzam nigdy być w takim miejscu. Mam przekonanie o własnej atrakcyjności i znam swoją wartość. Mam tendencje do przeceniania własnych możliwości i zdolności lub osiągnięć. Często porywam się z motyką na księżyc. Stąd miałem kiedyś wyśrubowane marzenia, które niektórych ludzi zrażały. Chyba do tej pory, są zbyt wygórowane, bo niektórzy wątpili i wątpią w ich realizację. Ja w nie wierzę. Realizuje je, a czy dotrę do miejsca jakie sobie wyznaczyłem to już inna sprawa. Najpiękniejsza jet droga do nich. Daje najwięcej satysfakcji, bo człowiek wtedy uczy się, rozwija i nade wszystko żyje. Mam też poczucie, że jetem osobą skromną i twardo stąpającą po ziemi. Znam swoje miejsce w szeregu. Wiem, że pewnych faktów nie przeskoczę. Próbuję z nimi się zmagać, ale ich nie przeskoczę. Doskonale o tym wiem, ale nie mogę przestać, bo straciłbym szacunek do siebie. Łatwo jest pomylić wiarę w siebie i determinację z szarogęszeniem się, wywyższaniem. Nie oczekuję podziwu ani poklasku. Sława i oklaski raczej mnie onieśmielają. Te przesadne, źle znoszę. Robię to, co kocham. Ot, cała prawda. Lubię działać i nadawać moim czynom wymiar użyteczności i pożyteczności. Tylko tyle i aż tyle, choć brzmi na wskroś patetycznie. Tak, wiem o tym. Przez całokształt swych czynów i postępowania bywałem odbierany za człowieka o niewielkiej empatii, nie liczącym się z innymi i takim, który ma inklinacje do wielkiego egoizmu. Z takim postrzeganiem mnie, nie zgadzam się kompletnie. Po prostu, znam swoją wartość i kocham się za to kim jestem i jaki jestem. Miłość i szacunek do siebie nie ma nic wspólnego z egoizmem czy brakiem szacunku dla innych. Człowiek, który kocha siebie, kocha bliźnich. Jest bardziej ludzki.
Nadmiernie nie atakuje się, nie negocjuje i jestem mocno pozytywnie nastawiony względem siebie. Zdarza mi się jednak, mimo ogromnej wiary w siebie, auto miłości, negować prawo do osobistych praw takich jak miłość, szczęście, poczucie szacunku oraz odpoczynku. Najbardziej chyba odmawiam sobie prawa do szczęścia. Z tym mam realny problem. Coś mnie hamuje. Uważam, że szczęście jest dopiero przede mną i muszę na nie zasłużyć. To zagadnienie, nad którym pracuje na terapii indywidualnej.
Czasami, choć coraz rzadziej, nakręcam się negatywnymi czynami, wydarzeniami oraz wspomnieniami. I jestem na siebie zły. Za samonakręcanie się, bo wiem, iż jet to zbędne. Kiedyś te uczucia były silniejsze. I tu znów terapia odegrała istotną rolę. Bardzo mi pomogła.
W przeszłości nierzadko miewałem skrajne konflikty wewnętrzne. Miałem gwałtowne, impulsywne wyładowania emocji, złości, rozpaczy, miłości albo poczucia winy lub krzywdy. Byłem specjalistą od kumulowania w sobie uczuć i emocji. Po takich wybuchach linczowałem siebie i byłem na siebie zły. Agresja wobec siebie, jakieś kary cieleśnie nie istniały, ale złość to najlepsze określenie. Była ona duża i długotrwała. Najczęściej tą złość wyzwalała we mnie żona, a potem daleko, daleko za żoną – praca. Mam też trudności w realizowaniu zadań, które narzucają konieczność planowania i długotrwałego, systematycznego działania w pracy (etatowej). Natomiast jeśli chodzi o realizację hobby albo tego, co bardzo lubię (blog, pisanie książek, rozwój przyszłej firmy) mogę to robić całymi miesiącami.
Dopiero zdiagnozowanie u mnie syndromu DDA i DDD rzuciło ogromne światło i dało zrozumienie, dlaczego tak postępowałem. Dziś jestem bardziej świadomy swoich niedoskonałości. Pracuję nad sobą. Mam realny pogląd na to, że proces zdrowienia będzie jeszcze jakiś czas trwał.
Szkoda, że tak późno dowiedziałem się o tym, że jestem DDA. To mnie gryzie. Ten zmarnowany czas. Zawiodłem i zraniłem niepotrzebnie, w tym czasie, wiele ważnych osób dla mnie.
Zatem jak przeczytałeś, destrukcyjne schematy osobowe są różne i rozmaicie się objawiają. U mnie się przenikają i są zmienne w czasie, o czym już wspominałem. Według mnie, gdyby te schematy objawiały się wszystkie, w całości naraz u jednej osoby, byłoby niezmiernie ciężko z tym żyć.
Przy opracowaniu tego artykułu wsparłem się książką Z. Sobolewskiej-Mellibrudy „Psychoterapia Dorosłych Dzieci Alkoholików”, którą przy okazji polecam.
10 Comments
Bardzo fajny jest ten Twój blog Szymku. Lubie go. Daje mi sile i zrozumienie. Czekam na każdy nowy artykuł. Pozdrawiam. Andrzej
Dziękuję za komentarz. Cieszy mie bardzo, że pomagam Ci w ten sposób. Powodzenia. Pozdrawiam Szymon.
Szymon dziękuję za ta spowiedź …to jest mega wyzwanie przyznać się do tych schematów, mechanizmów, blokad, zaniedbań przed sobą i innymi. To wymaga świadomości, odwagi i gotowości do życia. Mega ważne jest to co napisałeś. Bardzo moje. I tak prawda jest że, te schematy, programy u każdego dda, ddd kształtują się inaczej, bo każdy człowiek jest inny, oryginalny, niepowtarzalny, jego osobowość jest złożona, preferencje, podatności…cieszy mnie fakt że jesteś kolejnym mężczyzna który tak odważnie pisze i dzieli się swoim życiem…mało jest jeszcze tak otwartych mężczyzn, zwłaszcza na terapię i wyznania. Także brawo duże! Fajne jest to że bardzo dokładnie pokazałeś te sfery w których programy dda się uaktywniają, dokładnie to rozpisales i pogrupowales w odniesieniu też do siebie, swojej autopsji, to daje poczucie innym dda, że jesteś autentyczny i szczery, nie gwiazdorzysz, pomagasz …to też sprawia że łatwiej jest się dda przyznać przed sobą że taki jestem i tak robię, że to wszystko w porządku,nie jestem zagrożeniem i nikim przez to że jestem dda. Nie ma uczucia wykluczenia, raczej odnalezienia tożsamości, że nie jestem z tym syndromem sam, że nie jestem Marsjanin.
Dla mnie osobiście twój blog jest na wagę złota. To jest godne uwagi i uznania. Pomagasz nie ratując. Zdrowa pomoc to towarzyszenie, dzielenie się, obserwacja…dzięki za to. .
Też jestem dda, też po ogromnej pracy terapeutycznej, zwłaszcza współuzależnienia, wewnetrznego dziecka…teraz idę już w kierunku samorozwoju, pracy z intuicja, dusza, ego. Twój artykuł pokazał mi że są aspekty które wymagają nadal i nadal mojej uwagi, zwłaszcza w wierzeniu w swoje możliwości, siły, plany, predyspozycje, cele, moc. Byłam bardzo często lekceważona, pomijana, upokarzana, krytykowana, rozliczana, obciążana ponad swoje siły ,siły dziecka wtedy. Brakuje mi często jeszcze wiary i nadziei że mogę coś, mogę więcej, lepiej…tu muszę popracować. Nad tym, odnaleźć ta wiarę, uczyć się sobie ufać, odpuszczać, powierzać sile wyzszej, oddychać spokojem. Pozdrawiam cię. I jeszcze raz dziękuję za post. ️
Dzięki Asia za tak długi i świetny komentarz. Chyba każdy autor bloga czeka właśnie na taki komentarz. Uskrzydlają takie słowa. Raz, że są miłe, dwa tak naprawdę pokazują innym pewien kierunek. I ten komentarz cieszy mnie podwójnie, bo bardziej jest nie dla mnie, lecz dla każdego czytelnika, który odwiedza tego bloga. Rodzi dyskusje i zachęca do przemyśleń… a także do pracy nad sobą. Jestem Ci wdzięczny za dobrą robotę, którą zrobiłaś dla innych DDA swoimi słowami. Mam nadzieję, że znajdziesz siłę dla siebie. Tym samym pokażesz, że DDA też mogą, potrafią. Trzymam kciuki za Twoją drogę ku lepszemu, bo to nie zawsze ściganie się z innymi i z sobą, lecz czasem to właśnie odpuszczanie, jak piszesz, jest metodą. Nie jesteś SAMA. To ja dziękuję. I pozdrawiam Cię serdecznie.
Szymon dziękuję za ta spowiedź …to jest mega wyzwanie przyznać się do tych schematów, mechanizmów, blokad, zaniedbań przed sobą i innymi. To wymaga świadomości, odwagi i gotowości do życia. Mega ważne jest to co napisałeś. Bardzo moje. I tak prawda jest że, te schematy, programy u każdego dda, ddd kształtują się inaczej, bo każdy człowiek jest inny, oryginalny, niepowtarzalny, jego osobowość jest złożona, preferencje, podatności…cieszy mnie fakt że jesteś kolejnym mężczyzna który tak odważnie pisze i dzieli się swoim życiem…mało jest jeszcze tak otwartych mężczyzn, zwłaszcza na terapię i wyznania. Także brawo duże! Fajne jest to że bardzo dokładnie pokazałeś te sfery w których programy dda się uaktywniają, dokładnie to rozpisales i pogrupowales w odniesieniu też do siebie, swojej autopsji, to daje poczucie innym dda, że jesteś autentyczny i szczery, nie gwiazdorzysz, pomagasz …to też sprawia że łatwiej jest się dda przyznać przed sobą że taki jestem i tak robię, że to wszystko w porządku,nie jestem zagrożeniem i nikim przez to że jestem dda. Nie ma uczucia wykluczenia, raczej odnalezienia tożsamości, że nie jestem z tym syndromem sam, że nie jestem Marsjanin.
Dla mnie osobiście twój blog jest na wagę złota. To jest godne uwagi i uznania. Pomagasz nie ratując. Zdrowa pomoc to towarzyszenie, dzielenie się, obserwacja…dzięki za to. .
Też jestem dda, też po ogromnej pracy terapeutycznej, zwłaszcza współuzależnienia, wewnetrznego dziecka…teraz idę już w kierunku samorozwoju, pracy z intuicja, dusza, ego. Twój artykuł pokazał mi że są aspekty które wymagają nadal i nadal mojej uwagi, zwłaszcza w wierzeniu w swoje możliwości, siły, plany, predyspozycje, cele, moc. Byłam bardzo często lekceważona, pomijana, upokarzana, krytykowana, rozliczana, obciążana ponad swoje siły ,siły dziecka wtedy. Brakuje mi często jeszcze wiary i nadziei że mogę coś, mogę więcej, lepiej…tu muszę popracować. Nad tym, odnaleźć ta wiarę, uczyć się sobie ufać, odpuszczać, powierzać sile wyzszej, oddychać spokojem. Pozdrawiam cię. I jeszcze raz dziękuję za post. ️
Czytam czytam i dalej czytam . Tak duzo informacji o funkcjonowaniu dda. Znowu podziwiam za czasu poświęcony na bloga. Widac u Ciebie determinacje w tym co robisz. Mysle ze wszyscy pracodawcy, przyjaciele , itp chca miec tak zaangazowanego czlowiek w to co robi. Myślę dda czesto jest o wiele wartosciowszym czlowiekiem niz sam o sobie mysli. Tylko ten krytyczny wlasny glos czesto nie pozwala dobrze o sobie myslec . Wielu ludzi nie zastanawia sie nad soba az tak duzo. A dda poswieca ba to tak duzo bo to niestety skutki dzieciństwo. Ten krytyczny glos jest do ogarniecia .. ale to codzenna prac. Ale Ty to juz przecież wiesz! Ja tez zresztą ….ale to codzienna praca praca 🙂
Dziękuję za miłe słowa, które są motywacją do pisania. Praca nad blogiem jest wymagająca, lecz lubię to i się w to z satysfakcją angażuje. Zwłaszcza, że mam odzew, iż ludzie tego potrzebują.Tak, wielu DDA to fajni ludzie. Ciekawi świata, mający swoje pasje. Właśnie piszę artykuł o pozytywnych cechach DDA. Jakbym miał zatrudnić pracownika to właśnie DDA. Są najlepsi, jeśli się ich odpowiednio doceni. A praca nad sobą… cóż coś o tym wiem i wciąż się uczę nowych rzeczy. Pozdrawiam Szymon.
Szymonie pierwszy raz czytam tak fajnie to wszystko ujęte w całość. Mega trafne dla nas DDA. Dzieki Twojej audycji radiowej uświadomiłam sobie, że większość moich różnych zachować, które powtarzam to czyste schematy. Szkoda, że proces ich nie jest tak łatwo zmienić ale jednak dajesz swoją postawa mi dużo nadziei i wierzę w to, że kiedyś będę chodziła z podniesiona głowa. Pozdrawiam i czekam na Twój kolejny wpis
Michalina dziękuje Ci za komentarz. Te schematy zakorzeniały się w nas latami, lecz jak sama twierdzisz wychodzenie z tego to proces. Można to odwrócić. Wszystko zależy od nas, ale faktycznie trochę pracy to wymaga. Życzę Tobie, innym i także sobie, aby nasza świadomość bycia DDA była bardziej pomocna niż uciążliwa. Powodzenia. Pozdrawiam Szymon.
Masakruje sam siebie.Moj umysl mnie masakruje.Od dziecinstwa znerwicowany,bole glowy,drzenie glowy.Permanetny stres ,strach przez pijanego ojca.Co ten sku*wysyn odpie*dalal..Kilku neurologow do 20stki.Teraz mam 30 lat.Mam szyne za zgryz otwarty.Wyczerpany bez granic.
Fizjo szyji pomaga na tydzien.Pomaga bardzo marycha,tak wyrzuca to ze mnie.Od ponad wiekszosci juz zycia dzieki niej poczulem jak to jest bez bolu.Ale jej w Polsce nie mam.Fizjo mowi zbadac jeszcze u neurologa system pozapiramidalny parkinosna na to drzenie,albo psychoterapia.Mam ciagle spieta szyje,zwlaszczza gdy opuszcze glowe.Do tego nienawidze swojej cery(podkrazone oczy)Tez tym sie katuje,nie moge normalnei sie komunikowac.