
Prawdziwa wolność
26/04/2019
Lista marzeń
05/05/2019Bardzo często widzę na biało lub czarno. Zero procent lub sto procent. Wszystko lub nic. Nie ma wartości pośrednich, kolory pośrednie nie istnieją. I takie są moje czyny i wybory, skrajne. Wciąż zadaję sobie pytanie, czy to specyfika mojego charakteru, przeżyć i doświadczeń, czy też jeden z objawów DDA/DDD? A może to wynikowa wszystkiego po trochu?
Jestem zwolennikiem teorii, że życie przebiega po sinusoidzie. Niekoniecznie w sposób gładki i precyzyjny jak wykres matematyczny, lecz w miarę zbliżony do niej. A mój mózg robi kategoryczny skrót i automatycznie przeskakuje z punktu najwyższego sinusoidy do tego na samym dole. W tym miejscu, w wielu przypadkach rozjeżdża się teoria z praktyką, a także ze zdrowym rozsądkiem. Wiedza i jej świadomość to jedno. A realia to drugie.
Czasami takie działania są konieczne. Wymaga tego dana sytuacja w życiu, w pracy, w czasie wykonywania różnych czynności. Musisz podjąć decyzję w ułamku sekundy. Dla przykładu: jedziesz samochodem i na drodze pojawia się zagrożenie, gwałtownie hamujesz. Unikasz kolizji lub potrącenia pieszego, który nagle wtargnął na jezdnię. I to zrozumiałe.
Myślę, że takimi obszarami są emocje i relacje ludzkie. Trzeba rozwagi i wyczucia. Zobaczenia konsekwencji swojego dosadnego wyboru. Z tym mam przeogromny problem i wymaga wiele pracy. Dostrzegam potrzebę przepracowania tego, bo wcześniej dla mnie to było czymś naturalnym. Cząstką mnie. Diametralne zmiany i skrajne wyboru mogą zaprowadzić w ślepą uliczkę. Miałem tak kilka razy, skromnie licząc.
Moje postępowanie wielokrotnie raniło ludzi. Ułamek sekundy, jakaś bzdurna sprawa, która wytrącała mnie z równowagi, rodziła absurdalną decyzję. Robiłem lub mówiłem coś nielogicznego, na daną chwilę.
Najlepiej zrozumieć te działania, decyzje, wybory, gdy podam przykłady:
– bardzo często irracjonalnie zachowuje się na imprezach. Wielkich, hucznych, wesołych. Narasta we mnie napięcie. I potrafię, zepsuć każdą zabawę. Wyjść z niej lub zrobić coś głupiego. Przestać tańczyć, odzywać się do innych. Bawię się lub nie. Nie potrafię znaleźć pośredniego wyjścia.
– marzy mi się wybudowanie domu. Takiego, jaki sobie zaplanowałem, według moich standardów. Niestety jest to bardzo kosztowne. I na nieszczęście nie potrafię dojść ze sobą do kompromisu. Zmodernizować marzenie do bardziej realnego, możliwego do realizacji. Upraszając, zostanę posiadaczem wymarzonego domu lub nie. Nie potrafię znaleźć pośredniego rozwiązania, od wielu lat.
– kilka lat temu miałem na Facebooku dużo znajomych. Nie utrzymywaliśmy kontaktu. Nie pisaliśmy do siebie. Nie widywaliśmy się. Taka sztuczna liczba znajomych. Ni stąd, ni zowąd, wpadłem na pomysł, że to bezsensowna kwestia. Utrzymywanie statystyki, a nie prawdziwej relacji. I usunąłem prawie wszystkich znajomych. Potem żałowałem.
– nawet jeśli chodzi o tego bloga. Prowadzę go lub nie. Prowadziłem już kiedyś inne blogi. Niemniej coś w nich mi nie grało, nie byłem zadowolony. I w parę sekund, usunąłem wszystko z serwera. A wszystkie niezbędne materiały na komputerze powędrowały do kosza. Wszystko przepadło w ciągu kilkunastu minut. Efekt ciężkiej, kilkumiesięcznej pracy. Nie myślałem o modernizacji, przemyśleniu koncepcji tych bogów. Po prostu je usunąłem. Zgodnie z zasadą wszystko albo nic. Potem bardzo żałowałem. Za późno. I być może ten blog podzieliłby losy swoich poprzedników, gdyby nie zmiana podejścia. Ten blog należy do kategorii – wszystko, czyli nigdy go nie usunę. Przyrzekam. To krok w dobrym kierunku. Wiem, że jest to wartościowa strona i ma pozytywne przesłanie.
– w 2004 i 2005 roku miałem spółkę z kolegą. Znaliśmy się z pracy etatowej i byliśmy dobrymi kumplami. Postanowiliśmy połączyć siły i zrobić coś fajnego. Intratnego. Mieliśmy potencjał. Nie wnikając w szczegóły wspólnego biznesu, bo to sprawa drugorzędna, przejdę do finału. Dziś wiem, że byliśmy źle przygotowani. I wyciągnąłem z tamtej działalności wiele dobrych wniosków. Niestety wygenerowaliśmy spore długi. Byłem rozgoryczony i wściekły. Któregoś dnia obudziłem się i wiedziałem, że to koniec. Nie szukałem rozwiązania. Nie chciałem reanimować wspólnego biznesu. Spotkałem się z kolegą i postąpiłem okropnie. Nie słuchałem jego argumentów. Wstąpiło we mnie tak duże rozjuszenie, że go zwyzywałem. Użyłem dość niecenzuralnych epitetów. Poniosło mnie, przyznaję. Zakończyłem nie tylko spółkę, lecz i znajomość. Oczywiście, kolega nie znał się na prowadzeniu firmy, choć intencje miał dobre. Zadziało skrajne podejście. I pojawiło się znów: NIC. Nie żałuję rozwiązania firmy. Nie przynosiła dochodów, a wtedy urodził się nam syn i przede wszystkim jego dobro miałem na uwadze. Jest mi bardzo głupio, jak potraktowałem Waldka. Mogłem to zrobić w dyplomatycznym stylu. A tak znajomość się rozpadła i już więcej się nie widzieliśmy i nie utrzymujemy kontaktu.
Przykładów mógłbym podawać wiele. Sądzę, że te poniekąd oddają moje pochopne i podejmowane impulsowo stanowisko.
Dostrzegam potrzebę zmian. Wiem, że ta transformacja nie przyjdzie mi łatwo. Korekty wymaga wieloletnie przyzwyczajenie. Żyłem w przekonaniu, że takie postępowanie jest czymś naturalnym dla mnie. A taki osąd jest i stał się niebezpieczny. Nie jeden raz męczyły mnie potem wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że podjęta decyzja okazywała się zbyt pochopna. Wierzę, że mimo upadków naprostuje tę dziwną przypadłość. Zrobię wszystko, by mieć większy dystans do siebie i rozważać baczniej konsekwencje czynów i podejmowanych decyzji. To duże wyzwanie.
Dam radę! Chcę pozytywnych zmian.
Dla osób chcących mnie wesprzeć jednorazowo kawką zapraszam na https://suppi.pl/szymondobik
4 Comments
Mam wrażenie,że masz w głowie ciągle głos ojca,surowego, wymagającego… Ja miałam taki głos w sobie,ale mamy. Zawsze podpowiadał mi,że nie jestem wystarczająco dobra w czymś co robię… Że nie potrafię sprostać jej oczekiwaniom…
Nie potrafiłam,ale …
Dziś już wiem,że nie muszę.
Nie muszę. Nic nie muszę
Pozdrawiam Cię serdecznie
I tak i nie. Mój ociec nigdy oficjalnie nie wymagał za dużo. Bardziej mówił o byciu przeciętnym, o stanowisku gdzieś po środku byle się za mocno nie wychylać. Z tym się nie zgadzałem. Mój tata bardziej porównywał się do swojego ojca i często mówił, że w porównaniu z tatą, to…
To mój starszy artykuł, od tego czasu trochę minęło. A dzięki terapii robię postępy i mam inną perspektywę.
Uważam jak TY – nic nie muszę. Mogę.
Bardziej porównuję się do siebie z wczoraj.
Pozdrawiam również.
Szymon
Biale – czarne, to jakie barwy ma Twoje życie?
Bardzo logiczni, racjonalni i mało ustapliwi ludzie tak mają.
Dziś są to kolory tęczy.