
001 – Pierwszy odcinek podcastu Skrzywdzone Dziecko
31/01/2019
O listach
08/03/2019Mam to od dzieciństwa. Kontrolowanie stało się moim nawykiem. Była to jedna z ważniejszych zasad, których nauczyłem się dość wcześnie. Wydawało mi się, że kontrola zapewni mi władzę nad sytuacją, a w pewnych momentach nawet nad ludźmi. Tak rozumiane panowanie zapewniało mi daleko idące poczucie bezpieczeństwa. Świat kontroli stał się dla mnie wyimaginowanym miejscem, w którym panuje ład i porządek. Stałem się dla siebie jedyną osobą, której ufałem. Na ojcu nie mogłem polegać, ani na mamie, która stała się po części bezradna.
Samokontrola
Kontrolowanie i panowanie nad sytuacją zapewne wzięło się z bieżących potrzeb dziecka. Mój tata nadużywał alkoholu i czasami stawał się agresywny. Zdarzało się, że bił mnie lub krzykiem zakazywał różnych rzeczy. A tego też nie lubiłem. Bałem się nawet słownej reakcji taty. Zauważyłem, że kontrolując swoje zachowanie, wychładzając emocje i dziecięce wybryki, nie narażam się zbytnio ojcu. Wyciągnąłem szybko wnioski, że kontrola stawała się skutecznym narzędziem unikania bólu. Niestety, takie kontrolowanie samego siebie pozbawiło mnie przyjemności bycia dzieckiem. Mam wrażenie, że coś pominąłem. Przeskoczyłem jakiś cudowny etap dzieciństwa i za szybko stałem się dorosłym. Oczywiście, gdy nie było taty, byłem sobą. Zmieniałem się, gdy znajdował się w pobliżu. Nie musiał być pijanym, by go coś mogło zdenerwować. U mnie kontrola wynikała głównie ze strachu. Gdy kontrolowałem swoje emocje lub schodziłem mu z drogi, unikałem różnych kar. Samokontrola w znakomitej większości okazywała się skuteczna. A to z kolei napędzało kolejne poczynania. Jednocześnie moje prawdziwe potrzeby schodziły na dalszy plan. Ignorowałem swoje emocje. Czułem się mocarzem. Taka dyscyplina wewnętrzna tworzyła ramy mojego życia. Stanowiła pewien porządek dla mnie, który mi bardzo odpowiadał.
Nadmierna kontrola i chęć panowania nad różnymi aspektami życia z całą pewnością lekko mnie skrzywiły. Wiem, że każdy lubi mieć kontrolę nad tym, co się wokół niego dzieje. Nawet dziecko. U mnie jednak tej samokontroli pojawiło się za dużo. Stałem się sztywniakiem. Bardzo surowym wobec siebie. Przecież sprawowanie kontroli to poważna sprawa, a luzak nie nadaje się do tak poważnej roli. Takie miałem nieodparte wrażenie. I to mnie w nadmierny sposób wypaczyło. Na szczęście jestem dziś tego świadomy.
Nie proszę o pomoc
Z kontrolowaniem sytuacji wiąże się trudność proszenia innych o pomoc. To właśnie kontrola zapewniła mi stabilność emocjonalną. Czułem, że panuje nad wszystkim. A proszenie o pomoc to oddanie uprawnień do kontroli. Utrata niezależności. Słabość.
Bezustanna kontrola jest naprawdę męcząca. To rodzice mieli mieć kontrolę nade mną, a nie ja nad nimi. A czasem wydało mi się , że to ja muszę ich kontrolować, bo oni sobie nie radzą. Dlatego ojcu niszczyłem papierosy. Dlatego wylewałem resztki wódki po imprezach. Dlatego jeździłem na zwiady by poznać jaki ma tata nastrój i móc odpowiednio się zachować.
Boję się jeszcze jednego. I muszę to dokładniej sprawdzić. I jeśli to okaże się prawdą, to mieć większą pieczę nad tym. Czytałem, że kontrola objawia się też często przez manipulowanie innymi, zakładanie różnych masek w stresujących sytuacjach, żądanie, aby inni się zmieniali i dostosowywali do oczekiwań osoby z syndromem DDA/DDD. Mam świadomość jak kontrowanie siebie i innych oraz różnych sytuacji od dziecka wypatrzyła mi mózg. I tu jest duże pole do pracy nad sobą.
Kiedyś nie miałem świadomości, że ta kontrola jest dość typowa dla dorosłych dzieci alkoholików i odkąd o tym wiem, staram się wiele tematów odpuścić. Uczę się być bardziej swobodny, ufać ludziom i przede wszystkim samemu sobie. Uczę się również prosić o pomoc, co nie jest łatwe. Wiem, że jest wiele sytuacji niezależnych ode mnie, lecz jako dziecko nie miałem lub nie chciałem mieć takiej świadomości. Teraz to wiem i godzę się z tym.
Czeka mnie mnóstwo pracy. Jestem tego świadomy. Jestem również przerażony, bo to duża odpowiedzialność.
Zmiany muszą zacząć się we mnie! Inaczej nie pójdę do przodu.
6 Comments
Dziękuję Ci znów bardzo bardzo Szymonie….nazywasz co we mnie i opisujesz mnie … choć szkoda, że dotyczy to wielu… pozdrawiam.
Wielka szkoda, że jest nas tak dużo… też nad tym ubolewam. Cieszę się, że moje słowa wnoszą coś w Twoje życie, przemyślenia. Pozdrawiam. Szymon
Każdy artykuł czytam z zapartym nie tchem. … W każdym widzę siebie.
Dziękuję Ci E. za komentarz. Może warto zacząć coś zmieniać na lepsze. Mam nadzieję, że moje słowa są też pomocne.
Też chcę, chciałem wszystko kontrolować.. szczególnie w relacji z dziewczyną. Próbuję walczyć z tym i innymi problemami. Jest ciężko.
Odkryłam właśnie Pański blog. Myślę, że odkryję każde jedno słowo tu zapisane, bo przestałam sobie radzić ze swoim syndromem. Dziękuję, że Pan to wszystko pisze. Teraz wiem, że nie jestem jedyną. Natomiast nie wiem jeszcze jak się wyrwać z zaklętego koła nadmiernej kontroli i perfekcjonizmu, które zaczynają negatywnie wpływać na moją rodzinę (mam dwoje małych dzieci i męża również DDA)… Czeka mnie sporo pracy nad sobą… A terapeuty niestety brak na horyzoncie…