Czułem się inny. Wiedziałem, że jestem inny. Nie chciałem, o tym za często myśleć, lecz refleksja i chwile świadomości przenikały do samoświadomości, jak wdzierają się mimowolnie promienie słońca przez okno do pokoju. Czy tego chciałem, czy nie? Pytałem sam siebie, co jest druhu nie tak z Tobą?
Cały tekst przeczytasz w 3 minuty.
Tymczasem, aby za bardzo nie cierpieć psychicznych katuszy, otuliłem się skafandrem zapominania i wypierania.
Kiedy zrozumiałem, że mam z tą innością problem? W momencie, kiedy dowiedziałem się, że jestem DDA/DDD i kiedy się pogodziłem. Oczywiście są różne formy inności, np. fizyczne, geograficzne itp. Skupiam się bardziej na tych psychicznych, na relacjach międzyludzkich, na kontakcie z innymi.
Zaczęło się to na pewno w dzieciństwie. Dzieciństwo zresztą jest bardzo ważne, bo kształtuje nas i przygotowuje do dalszego życia. Warto to sobie uwiadomić i pogodzić się z tym, a dużo osób to notorycznie wypiera.
Miałem w dzieciństwie wielkie poczucie odizolowania, z kilku powodów, lecz to już osobna opowieść. Nie czas i miejsce obecnie na ich poruszanie. Lubiłem kontakt z ludźmi i rówieśnikami, lecz to uczucie często dominowało i utrudniało skutecznie nawiązywanie kontaktów i relacji. Kulminacyjny punkt u mnie to okres liceum. Czułem się gorszy od koleżanek i kolegów z klasy.
Każdy ma ten próg odizolowania inny i każdy go posiada. Myślę, że u osób DDA czy DDD, może to być bardziej nasilone, zwłaszcza na podłożach, o których powyżej wspominałem.
Myślę, ze świetnym rozwiązaniem jest poznanie myśli i przeżyć innych osób DDA i DDD. Można to zrobić na różnych grupach na Facebooku, na terapiach grupowych lub czytając książki. Możliwości jest co najmniej kilka.
Po wysłuchaniu lub po zapoznaniu się z historiami innych zmienia się to postrzeganie. Nagle uświadamiasz sobie coś ważnego i oczywistego. O, nie jestem sam! A w Polsce statystyki PARPA mówią, że syndrom DDA obejmuje 40% naszego społeczeństwa. Przy założeniu, że jest nas ok. 38 mln, to ponad 7.5 mln dorosłych ludzi ma jakiś problem. Dla mnie 7.5 mln to potężna cyfra. Masakra, nieprawdaż?
Samo rozumienie na poziomie mózgu czy intelektu niewiele da. Trzeba to poczuć, a kontakt z innymi takie poczucie w dużym stopniu daje. I to wrażenie izolacji na pewno stopnieje. Sama izolacja od ludzi jest czymś normalnym i do końca od niej się nie wyzwolimy. Poczucie odizolowania ma różne powody. W pracy, w szkole, w pociągu czy sklepie takie zachowanie dystansu jest wręcz zrozumiałe. Twój szef w dużym zakładzie jest oddzielony od większości pracowników, nie brata się z nimi i nie wita codziennie z trzema tysiącami pracowników. Nauczycielka w szkole nie jest z uczniami z drugiej czy ósmej klasy podstawowej na „Ty”. Nie siedzi z nimi na ławce i nie bawi z dziewczynkami na przerwie i na pewno nie gra wspólnie z chłopcami w piłkę. To jest niezbędny dystans. Pewnej izolacji nie da się wymazać. Unikanie tego przeświadczenia można łagodzić poprzez przyjęcie i założenie, że taki stan rzeczy jest normalny.
Każdy z nas jest inny. Zrozumiałem, że to zły tok myślenia. I każdy w jakimś stopniu czyje się samotny, niezrozumiały, inny.
Aby nie czuć się odmiennym, warto poznawać historie innych i mieć grupę znajomych, przyjaciół, wśród których czujesz się dobrze i swobodnie. Tylko kontakt z ludźmi sprawia, iż całkowicie się nie odgradzamy i nie pozostajemy w izolacji.
Myślę też sobie, że ta inność to też pozytywna kwestia. Jakiż świat byłby nudny, gdy między nami nie było różnic?
Jesteśmy tacy sami (w wielu dziedzinach).
Jesteśmy (nie) inni.
Jesteś inny.
Nie jesteś inny.
I to jest tak naprawdę piękne i wyjątkowe.
Wszystko zależy od punktu i perspektywy patrzenia.
Najważniejsze, aby z tym po prostu się pogodzić. Życie jest z takim podejściem znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze.