„W epoce lodowcowej wiele zwierząt umierało z zimna. Jeże postanowiły nawzajem się bronić i ogrzewać, dlatego zbiły się w gromadę.
Niestety jeże mają kolce i jedne drugich zaczęły ranić. Im więcej dawały sobie ciepła, tym bardziej się raniły. Dlatego wkrótce niektóre jeże zaczęły odsuwać się od swoich towarzyszy.
Skutek był taki, że umarły z zimna.
Ten artykuł przeczytasz w 2 minuty.
Pozostałe jeże stanęły przed wyborem – znikną z powierzchni ziemi albo pogodzą się z tym, że nawzajem się ranią.
Były mądre, więc postanowiły znów się zjednoczyć. Nauczyły się razem żyć mimo zadawanych sobie ran. Zrozumiały, że nie sposób uniknąć cierpienia, kiedy jest się z kimś blisko. Najważniejsze było ciepło, które dostawały od swoich towarzyszy. Dzięki temu przetrwały”.
Paulo Coelho, Zdrada
Nie znałem tego tekstu. Usłyszałem go po raz pierwszy kilka dni temu na warsztatach DDA/AA. Zapadł mi mocno w pamięć, bo doskonale, w mojej ocenie, obrazuje nasze międzyludzkie relacje. Odniosłem go do siebie i moich relacji z innymi.
Każdy z nas jest takim „jeżem”. Nie raz zraniłem i nie raz zostałem zraniony. Zapewne powtórzy się to jeszcze wiele razy. Życie z drugim człowiekiem, wśród ludzi to pójście na pewien kompromis. Żyjesz z nimi lub umierasz sam, na uboczu. Ja wolę wśród ludzi, z ludźmi, mimo wszystko, nie bacząc na to, że będę jednak raniony. Tekst jest na tyle wymowny, że nie muszę go specjalnie rozkładać na czynniki pierwsze.
Paulo Coelho, nie był pierwszy, który poruszał to zagadnienie. Co prawda ładnie je opisał i opowieść ta jest głębsza, lecz już inni zastanawiali się nad tym. Pojęcie to znane jest pod pojęciem „Dylemat jeża” i doczekało się opracowań wielu wybitnych naukowców w tym Arthura Schopenhauera czy Zygmunta Freuda. Dylemat ten uzyskał empiryczną uwagę we współczesnych naukach psychologicznych, a także stał się podstawą wielu dzieł kultury.
To moje krótkie odniesienie się i własne zdanie wobec tej teorii.
Ty zapewne będziesz miał swoje spostrzeżenia i przemyślenia. Uważam, że warto bardziej wnikliwie nad tym się zastanowić. Nie chcę Ci odbierać przyjemności do własnej interpretacji.
2 Comments
nom.. ja też ostatnio zostałam poraniona ale jakoś przez to przeszedłam i dalej podzielam ciepełko z moim jeżem 🙂 a już myślałam że się skończy bo było ostro
Ale rodzimy się bez kolców. Rosną nam, kiedy spotykamy się z krzywdzeniem i ranieniem nas w dzieciństwie. Jeżeli się tym w dorosłości nie zajmiemy, to rosną jeszcze dłuższe i twardsze. Opiekując się swoimi ranami pozbywamy się kolec po kolcu. W głębi duszy jesteśmy mięciutcy i ciepli. Tak ja to widzę.