
Już jest
24/06/2019
Nightskating – spełnione marzenie
27/06/2019Czas jest ważny. Każdy z nas ma go tyle samo. 24 godziny na dobę. Wykorzystujemy go natomiast na swój sposób, właściwy tylko dla siebie.
Zanim rozpocząłem terapię byłem u terapeuty na wstępnym spotkaniu. Poruszyliśmy różne tematy dotyczące DDA i DDD. Opisałem mu swoją sytuację i krótką historię mojego życia. Dokładnie nie pamiętam rozmowy. Zdań i tego, co konkretnie powiedziałem. Na pewno zdiagnozował u mnie mnie terapeuta dolegliwości DDA/DDA. Nie mam wątpliwości, gdyż zakwalifikował mnie na zajęcia otwarte dla DDA. Zapamiętałem natomiast jedno zdanie. Jakoś do mnie tamtego dnia szczególnie przemówiło. Usłyszałem mianowicie, że:
90 procent osób z DDA i DD nie osiąga sukcesów.
To zdanie wykuło się w mojej pamięci. Często do niego wracam. Siedząc wtenczas u terapeuty postanowiłem sobie, że udowodnię, iż tak nie jest. Przynajmniej w moim przypadku. Postanowiłem znaleźć się w 10 % osób, które coś w życiu zrobią pożytecznego i osiągają wymierne sukcesy. Nie wiedziałem, co to dla mnie oznacza. Nie miałem planu i wizji. Niemniej wiedziałem, że w moim przypadku to zdanie się sprawdzało. Miałem dużą wiedzę, bo wiele czytałem, szkoliłem się i non stop rozwijałem. Coś już przeżyłem, bo zbliżałem się do 42 roku życia. Doświadczenie życiowe na przestrzeni lat już jakieś nabyłem. Mimo to stałem w miejscu i nie maiłem namacalnych efektów. To mnie frustrowało.
Odpowiedzią na chęć znalezienia się w 10-tce stały się ten blog i podcast. A także wszystko, co dzieje się w ramach projektu „SkrzywdzoneDziecko”.
Prowadzenie bloga jest dla mnie czystą przyjemnością. Robię to, co lubię, a wręcz uwielbiam. Mam poczucie ważności swoich działań. Misję, że wykonuję naprawdę pożyteczną pracę na rzecz innych (dla siebie też). To nadaje mi kierunek i motywuje do dalszej pracy.
Przy okazji nagrywania pierwszego podcastu (link tutaj) ujawnił się perfekcjonizm. Jedna z cech charakterystycznych dla DDA. Myślałem, że ten temat mam poniekąd przerobiony. Nic bardziej mylnego.
Czas leci
Pracowałem nad podcastem intensywnie. Chciałem aby wyglądał możliwie profesjonalnie. Nawet jak przystało na początkującego podcastera. Miał być, co najmniej dobry. Z takim nastawieniem ruszyłem w świat cyfrowego audio. Udoskonalałem konspekt. W ramach ćwiczeń i poprawy warsztatu robiłem ćwiczenia i i przygotowania. Potem nadszedł czas na właściwe nagrania, lecz i na tym etapie wciąż zajmowałem się udoskonaleniem konspektu, a w mniejszym stopniu samego nagrania pod kątem głosu, brzenia czy dykcji. Czas leciał. Jeśli odsłuchasz podcast, w pewnym momencie pada tam zdanie, że fragmenty audycji nagrywałem co najmniej 55-60 razy. W rzeczywistości, gdy to sprawdziłem, niektóre fragmenty nagrałem ponad 200 razy. Nagranie liczy niecałe 18 minut. I pewnie w tym tempie nagranie kolejnych nie nastąpi w odstępie miesiąca. Coś muszę zmienić. Nie mam innego wyjścia. Na początek podejście. Na szczęście ukończyłem pierwszą audycję i jest już opublikowana. Możesz ją odnaleźć na YouTube, Spreaker, iTunes czy Spotify. Spadł mi kamień z serca, gdy projekt zakończyłem. Zajrzałem na blog i zobaczyłem, że od 5-ciu tygodni nie pisałem żadnych artykułów. Całe 5 tygodni. Czas leciał. A ja utknąłem w miejscu. Najwyższa pora to nadrobić.
I wyciągnąć wnioski na przyszłość. Zapanować nad efektywną organizacją oraz słomianym zapałem, a także robieniem za dużo rzeczy na raz.