Chciałem Ci, Wam podziękować za to, że byliście ze mną i z moim blogiem przez ten rok, a także przez lata poprzednie. Jestem przekonany, że część z Was ze mną zostanie, a także dołączać będą kolejne osoby do grona czytelników skrzywdzonedziecko.pl. Napawa mnie dumą, że to, co robię, znajduje stałych czytelników, a ich grono stale się powiększa. To sprawia, że wiem, iż jestem wciąż na dobrej drodze i blok wnosi do życia wielu osób wartościowe treści.
Całość przeczytasz w 6 minut.
Dziś jest koniec roku i większość z nas wytycza sobie noworoczne cele, marzenia i liczne plany, które w większości później nie są realizowane. Mamy duże nadzieje, wiarę, motywację, lecz one bardzo szybko znikają, bo są podejmowane pod wpływem emocji, tradycji, stereotypów. Statystyki są w tym zakresie brutalne, dlatego tak naprawdę nie warto planować na przełomie roku. Plany powinniśmy czynić i modernizować cały czas, każdego dnia. Takie jest moje zdanie. Choć mój artykuł ukazuje się właśnie w tym przełomowym, corocznym okresie nie jest on zapowiedzią pewnych planów czy realizacji marzeń, albowiem one tkwią we mnie cały czas. Mam nadzieję, że będzie u Ciebie podobnie, chociażby w zakresie radzenia sobie z syndromem DDA. Być może jesteś po terapii lub ją planujesz. Warto z tego, co wyciągnąłeś z terapii cały czas sobie przypominać te najlepsze kwestie. Z kolei ci, co planują podjąć się terapii, czytając tego bloga, znajdą w nim wiele podpowiedzi w związku z terapią, szeroko rozumianymi planami, marzeniami czy wytrwałością. Te czynniki powinny wychodzić poza syndrom, który nas dotknął.
Książka „Skrzywdzone dziecko” jest na etapie końcowym, tuż przed ostateczną korektą oraz redakcją i liczę, że w połowie roku będzie dopracowana na tip-top, a do końca 2024 ukaże się na rynku. Wiem, że jej wydanie trwało bardzo długo, lecz musiałem się mierzyć z pewnymi problemami, głównie natury osobistej, a nade wszystko prawnej, które już praktycznie nie mają wpływu na wydanie tej książki.
Najprawdopodobniej pierwsza wersja będzie w formie ebooka, a na wydanie książki w formie papierowej trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Wszystkie cierpliwe osoby, które czekają na tę książkę, na pewno ją dostaną. Dla tych najcierpliwszych przewiduję pewien gratisowy prezent, lecz nie chcę zdradzać jeszcze przedwcześnie tej tajemnicy i potrzymam te osoby w niepewności.
W ostatnim czasie moich artykułów było mniej, mam tego świadomość, niemniej, jak obiecywałem, cały czas pamiętam o tym blogu, o moich czytelnikach i na pewno dalej go będę rozwijał. Wpływ na tę mniejszą częstotliwość miału podobne czynniki jak w przypadku książki, a mianowicie głównie liczne perypetie natury osobistej, zawodowej, w pewien sposób pośrednio związane z syndromem DDA, lecz nie do końca. Duży wpływ miały też działania prawne toczące się w tle. Tego drugiego wpływu nie będę na tym blogu szczegółowo tłumaczył, gdyż sytuacja wymaga dużej wstrzemięźliwości słownej. Pełne story na ten temat nadają się na innego bloga.
Część z was wie, że jestem w trakcie rozwodu. Dziś rano, całkiem przypadkowo i z czystej ciekawości obliczyłem sobie, jak długo trwa mój rozwód, a jeszcze się nie zakończył. Doznałem zdziwienia, a wręcz szoku, gdy obliczenia wskazały, że rozwodzę się od 1782 dni. To jest spory kawał czasu.
W międzyczasie przeszedłem terapię DDA, o które już wielokrotnie pisałem i w odpowiednich artykułach na tym blogu możesz z tym się zapoznać. Terapia pozwoliła mi ogarnąć się życiowo, emocjonalnie, i że tak się wyrażę kompleksowo. Była w najbardziej odpowiednim czasie w moim życiu, gdyż wzmocniła mnie i przygotowała na bardzo ciężki etap, w jakim się znalazłem. Rozwód jest częścią życia, nikt go nie che, lecz się niestety zdarza, a po części wkomponowuje się w syndrom DDA, role, jakie ongiś pełniliśmy w domu rodzinnym.
Od czasu zakończenia terapii, cały czas nad sobą pracuję. Uświadomiłem sobie, jak bardzo mocno syndrom DDA, poza dzieciństwem, wpływa na nasze życie rodzinne i małżeńskie, bo na moje miał niebagatelny wpływ.
Nie mam na celu obrazić mojej, bądź co bądź, formalnie jeszcze żony, lecz muszę przyznać, że tak naprawdę zrobiła mi ona większą krzywdę, niż mój ojciec. W moim przypadku DDA i rozwód po prostu mają miejsce, choć nie każde Dorosłe Dziecko Alkoholika musi się mierzyć z oboma dolegliwościami naraz lub w ogóle z rozwodem. Tak mi się przydarzył i trzeba się z tym uporać. Myślę, że trud rozwodu, zniosłem i znoszę mimo wszystko bardzo dobrze, właśnie dzięki przebytej terapii. Zrozumiałem, że nie tylko syndrom DDA, którym obdarzył nas rodzic lub rodzice czy opiekunowie prawni, ale także jak bardzo toksyczny wpływ może wywrzeć na nas osoba najbliższa, czyli w moim przypadku małżonka. Może to truizm, lecz warto zadbać o siebie również w trakcie związku z drugą połówką. Obdarzyć tę drugą osobę szacunkiem, równie dużym, jak wobec siebie samego.
Nie będę tutaj się rozpisywał na temat mojego rozwodu, lecz na pewno jego na temat i sytuacji prawnej powstanie odrębna książka. Tak wiem, w obliczu całej sytuacji to zbyt przedwczesne chwalenie się, lecz jest ciekawa koncepcja, a pewien zarys pojawił się w mojej głowie całkiem niedawno. Story rozwodowe napisało samo życie. Książka nie będzie oczywiście dostępna na blogu skrzywdzonedziecko.pl z uwagi na delikatność sytuacyjną i na poszanowanie drugiej strony.
Niemniej w trakcie rozwodu musiałem się mierzyć z takimi przypadłościami jak:
Czasami śmieję się, że moja przeszłość, syndrom DDA tak mocno mnie wzmocniły, że te sytuacje, które mają obecnie miejsce, a zwłaszcza terapia nie pojawiła się w moim życiu przypadkowo. Dziś jestem o wiele silniejszym człowiekiem. Bardziej świadomym swoich emocji i uczuć.
Nie chwalę się ani nie żalę, bo jestem daleki od użalania się nad sobą. Natomiast w moim przypadku cały problem syndromu DDA, przebytej terapii ściśle wiąże się z moim małżeństwem, z życiem rodzinnym, a także rozwodem, dlatego o tym wspominam. Każdemu życzę, aby niezależnie od tego, jakie problemy życiowe przechodzi, był silny. Wierzył w siebie i nigdy, przenigdy się nie poddawał. Jeżeli Ty nie uwierzysz w siebie, to nikt w ciebie nie uwierzy. Każdy problem w życiu da się rozwiązać, tylko trzeba chcieć.
Nie wiem, jak moja historia z rozwodem się skończy, lecz na pewno wiem, że dziś doskonale radzę sobie z syndromem DDA. Z przejściowymi problemami związanymi ze sprawą rozwodową, też się uporam, bo muszę, chcę i mogę, co napawa mnie nadzieją na przyszłość i tym, że dalej będę dla was pisał.
Jestem pewien, że nadchodzący 2024 rok będzie dla mnie przełomowy i dla tego bloga również. Jestem pewien, że jeszcze nie jedną ciekawą story dla Ciebie napiszę i podzielę się swoimi przemyśleniami. Będę nadal pisał, nagrywał filmy oraz podcast i napawał optymizmem, wpierał, raczył dobrym, choć czasami trudnym słowem. Kto ma to docenić, ten doceni i właśnie do takich ludzi kieruje swój przekaz.
Wszystkiego Najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku.